Ewa von Tiele-Winckler – kobieta z charakterem

To będzie opowieść o prawdziwej księżniczce, pięknej, mądrej i bajecznie bogatej. Urodzonej i mieszkającej w zamku z trzema wieżami, salą kwiatową i ogrodem zimowym, posiadającej do swojej dyspozycji całą armię służby i ojca, który spełniał jej zachcianki. Można powiedzieć, że tak zaczyna się historia osoby skazanej na sukces. Teraz powinien się pojawić piękny i bogaty książę, huczne wesele i długie, szczęśliwe życie. Ale bohaterka tej opowieści okazała się kobietą z charakterem i zerwała z wszystkimi konwenansami swojej epoki. Także i nam, współczesnym, wymyka się wszelkim próbom klasyfikacji. Była to bowiem kobieta niezwykła.

Waleska Anna Katarzyna Adelajda Maria Elżbieta Ewa von Tiele-Winckler raczyła przyjść na świat w Miechowicach, 31 października 1866 roku, stając się dziedziczką jednej z większych fortun Górnego Śląska. Jej dziadek był współzałożycielem miasta Katowice, wielkim potentatem przemysłowym, a jednocześnie dalekowzrocznym gospodarzem, któremu śląska ziemia wiele zawdzięcza. Ewa była ósmym dzieckiem Waleski von Winckler i Huberta von Tiele, a jej urodziny uhonorowano zasadzeniem dębu.

Była delikatnym i wrażliwym dzieckiem. Wyrastała w przepięknym pałacu, otoczona luksusem i troską. Pierwsza próba charakteru nastąpiła w 1880 roku, kiedy Ewa skończyła trzynaście lat. Wtedy to zmarła jej ukochana matka. Młodej dziewczynie zawalił się cały świat, ale poprzez swoją osobistą tragedię zaczęła też dostrzegać inne osierocone i krzywdzone dzieci. I bardzo im współczuła.

W dziewczynie dokonała się wewnętrzna przemiana, głęboka i definitywna. Postanowiła przejść na wiarę ojca – luteranizm, i dokonała tego w wieku 16 lat. We wspomnieniach napisała później„W niepewności wewnętrznej, jaką wówczas przeżywałam, zobaczyłam nagle (czego do tej pory nie dostrzegłam tak intensywnie, jak teraz) całą tragedię prostego ludu mojej ojczyzny, mojej górnośląskiej ojczyzny! Nagle zrozumiałam po co żyję! Tyle przecież było dla mnie pracy! Zrozumiałam, że Jezus szukał mnie i znalazł do określonego celu, a tym celem była służba dla ludu mojej ojczyzny”. Jak powiedziała, tak zrobiła. Stanowczość i zdecydowanie były pewnie wpisane w jej arystokratyczny genotyp. Przekonała ojca, że dokonała w życiu wyboru innej drogi, niż wszyscy się spodziewali, i uzyskała jego ostrożną zgodę na przygotowanie do służby diakonackiej, co wiązało się z ośmiomiesięcznym pobytem w ośrodku Bethel koło Bielefeld.

Po powrocie, w 1887 roku, wymogła na ojcu wydzielenie części pomieszczeń zamku na wydawanie posiłków dla ubogich i szwalnię dla dziewcząt. Ojciec nazywał to miejsce „Schroniskiem Ewy”. Sprawa zaczęła wyglądać poważnie i wykraczała poza młodzieńczą fanaberię, toteż z okazji Bożego Narodzenia 1888 roku Ewa otrzymała od ojca prezent w postaci planów domu opieki, którego budowę zakończono w 1890 roku. Na uroczyste otwarcie zaproszono 90 najuboższych i najstarszych mieszkańców Miechowic, a rodzina Wincklerów nazwała to wydarzenie „weselem Ewy”. Z pewnością było w tym trochę racji, gdyż wreszcie zaczęły się realizować jej marzenia. Podarunek pod choinkę okazał się być pierwszym z przeszło sześćdziesięciu domów, powstałych dzięki działalności Ewy von Tiele-Winckler. Dom otrzymał nazwę „Ostoja Pokoju” (Friedenshort) i już pod koniec roku mieścił 40 dzieci. Ewa pełniła tam osobiście różne posługi – od opieki i czynności pielęgniarskich po sprzątanie i gotowanie. Niedługo później otrzymała zgodę zwierzchników na założenie i prowadzenie własnego zgromadzenia. W roku 1893 przyjęła święcenia diakonatu i napisała regulamin nowej instytucji pod nazwą Ostoja Pokoju: „Masz obowiązek wobec każdego, kogo spotkasz, a tym obowiązkiem jest: Miłość. Jeżeli spotkasz biednego, cierpiącego nędzę, to obowiązek swój możesz spełnić w sposób bardzo prosty. Będziesz usiłował zaspokoić najpilniejszą jego potrzebę tam, bez czego się możesz obejść. Jeżeli brakuje mu strawy, to podziel się z nim swoją. Jeśli nie ma dachu nad głową, to jak dalece jest dla ciebie to możliwe, przygotuj albo postaraj mu się o niego. Nie daj [mu tylko] chleba, odzienia, dachu nad głową, ale twoje serce. Każdy czyn pomocy wykonujesz więc w poczuciu pełnej współczucia miłości. Jeżeli spotkasz człowieka samotnego – ofiaruj mu chwilę swojego czasu. Daj mu sposobność podzielenia się tym, co czuje, wypowiedzenia się. Wysłuchaj go, okaż zainteresowanie, współczucie, niechaj troska jego serca stanie się twoją własną troską”.

Do Ewy zaczęły przyłączać się młode kobiety, które przyjmowały święcenia i powiększały grono sióstr. Opiekę nad dziećmi sprawowano w systemie, który nawet dzisiaj może wydać się nowatorski: podopiecznych grupowano w „rodziny” składające się z 10–15 dzieci w różnym wieku, pod kierunkiem jednej diakonisy. Pomocą obejmowano też dorosłych, a od 1907 roku także więźniów. Ewa von Tiele-Winckler zyskała sobie podziw i szacunek lokalnej społeczności. Nie zważając na swoje arystokratyczne pochodzenie, pracowała na równi z innymi, a zdarzało się jej podobno i pijanych mężów z gospody wyciągać, żeby zajęli się domem. Łamała wszelkie konwenanse, ale zawsze miała na względzie dobro „swojego ludu”. Wkrótce więc szacunek przerodził się w miłość i zaczęto nazywać ją Matką Ewą.

Ludu mojej Ojczyzny,
wśród dymów i mgły,
Tobie chcę być wierna
po kres moich dni.
Oddaję ci me serce
i całe swe życie,
Me siły i mą miłość

chcę oddać całkowicie.
Twoją chcę być zawsze
po kres moich dni,
Ludu Ojczyzny mojej,
wśród dymu i mgły!

„Ostoja Pokoju” w szybkim tempie zaczęła się rozrastać. Wkrótce w Miechowicach powstał kompleks 28 budynków, z których każdemu nadawano nowe imię: „Cisza Syjonu”, „Świętość Pana”, „Kraina Łaski”… Na terenie kompleksu stanął też szpital, kościół i plebania. Sama Matka Ewa w 1902 roku zamieszkała w skromnym domku obok plebanii, który jednocześnie pełnił rolę punktu ambulatoryjnego dla miejscowej ludności. Wszystko to utrzymywane było początkowo z odsetek od kapitału odziedziczonego po rodzicach. Z biegiem czasu pojawili się też inni ofiarodawcy, a nazwą „Ostoja Pokoju” zaczęto określać całe dzieło Matki Ewy.

W 1908 roku zgromadzenie rozpoczęło pracę misyjną, początkowo w Norwegii, potem w Polsce, Chinach, Egipcie, Gwatemali, Indiach, Syrii – w sumie w 18 krajach. Dwa lata później Matka Ewa rozpoczęła akcję „Domy dla bezdomnych”. W roku 1923 diakonat dysponował już siecią 61 domów, w których przebywało przeszło 14 tysięcy dzieci pod opieką 538 sióstr. W roku 1925 w samych Miechowicach znajdowało się 2 tysiące podopiecznych i 600 diakonis.

Dom Matki Ewy w Bytomiu

Zachowała dawną wrażliwość, pisała wiersze (pozostało ich ponad 500) i książki religijne. Od roku 1913 wydawała czasopismo „W służbie Króla”. W nowoczesny sposób nie tylko postrzegała działalność domów dla sierot, ale też była otwarta na ludzi bez względu na wyznanie. Prekursorka ekumenizmu, tak prorokowała w jednym z wierszy:

Oto Kościół w Duchu narodzony,
Z całego ludu powołany do życia,
Uświęcony pasterską laską samego Chrystusa,
Czy z Rzymu, czy z Wittenbergi,

Czy tu, czy tam, służą mu w ukryciu
Członki jednej owczarni. Razem!

Opisywaną ją jako osobę energiczną, radosną, szczęśliwą i… spełnioną

Umarła tak, jak żyła: pokornie i bez rozgłosu, 21 czerwca 1930 roku, w rodzinnych Miechowicach. Pochowano ją na maleńkim cmentarzu leżącym w obrębie „Ostoi Pokoju”, pomiędzy kościołem a starą plebanią. Na skromnym grobie umieszczono napis „Ancilla Domini [Służebnica Boża] 1866–1930”. Kobieta z charakterem okazała w ten sposób swój stosunek do ziemskich tytułów i godności.

„Ostoja Pokoju” w Miechowicach przetrwała do roku 1951, kiedy to władze komunistyczne zlikwidowały ośrodek i przekształciły go w państwowy dom dziecka. Większość sióstr wyjechała już po wojnie do Niemiec, gdzie zgromadzenie nadal działa. W Miechowicach pozostała siostra Marta Grudke, która do dzisiaj opiekuje się domkiem Matki Ewy.

Przepiękny, neogotycki zamek w styczniu 1945 roku splądrowali i następnie podpalili żołnierze radzieccy, zaś w nocy z 31 grudnia 1954 na 1 stycznia 1955 roku żołnierze Ludowego Wojska Polskiego podłożyli i zdetonowali ładunki wybuchowe, kończąc dzieło sowietów.

Po roku 1990 parafia ewangelicko-augsburska odzyskała część terenów „Ostoi Pokoju”, lecz wiele domów uległo zniszczeniu. Parafia próbuje przywrócić pamięć o Ewie von Tiele-Winckler: w roku 2011 otwarto Szlak Matki Ewy a także ufundowano Nagrodę „Ostoi Pokoju” im. Matki Ewy, pod patronatem diecezji katowickiej kościoła Ewangelicko-Augsburskiego, samorządu województwa śląskiego i opolskiego oraz Gminy Bytom.

W jednym z wierszy przedstawiła swój kodeks moralny:

Nie o to chodzi, aby być szczęśliwym,
lecz by uszczęśliwiać innych.
Nie o to chodzi, by być kochanym,

lecz by kochać i być dla innych błogosławieństwem.
Nie o to chodzi, by samemu używać,

lecz by udzielać innym.
Nie o to chodzi, by się w życiu przebijać,

lecz by zapierać się siebie.
Nie o to chodzi, by życie zdobyć,
lecz by je utracić.
Nie o to chodzi, by szukać własnego
zadowolenia,
lecz by znajdować swoje zadowolenie
w zadowalaniu innych.
Nie o to chodzi, by Bóg czynił naszą wolę,

lecz byśmy Jego wolę czynili.
Nie o to chodzi, byśmy długo żyli,
lecz o to, by życie nasze posiadało
właściwą treść.
Nie o to chodzi, co ludzie o nas myślą
i mówią,
lecz o to, czym jesteśmy przed Bogiem.

Nie o to chodzi, co czynimy,
lecz o to, jak i dlaczego czynimy.

Odnalazła „właściwą treść” życia. Pytanie, na ile my, współcześni, szukamy owej „treści” swojej egzystencji. Bo mijają lata, ale ludzie zadają sobie wciąż te same pytania…

Tekst ukazał się w Górnoślązaku, w numerze 1 (2) / 2014.

Anita Witek
Anita Witek