Podsumowanie najważniejszych wydarzeń – codziennie o 7:00 w Twojej skrzynce mailowej. Sprawdź!

Dużo dymu, petard i krzyku. I jeszcze więcej rosnącej niechęci do górników
Wybrałem się na wtorkowy protest górniczych związków zawodowych w Katowicach i – szczerze mówiąc – nie zdziwiłem się zbytnio. Związki zawodowe potrafią organizować głośne manifestacje, które sprawiają wrażenie większych i bardziej hucznych, niż są w rzeczywistości. W istocie działają podobnie jak partie polityczne – grają na emocjach swojego najtwardszego elektoratu.
Wystarczyło jednak odejść od protestu o kilka metrów i wejść do dowolnego sklepu, by zrozumieć problem tego wydarzenia. Wśród sprzedawców i klientów dało się słyszeć obawy o rzucane w różne strony petardy, żale o brak wsparcia, gdy wchodziły wielkie sieci handlowe, złość na blokowanie ruchu na kilka godzin i wiele innych gorzkich komentarzy.
Wracamy na protest. Organizatorzy co kilka minut przypominają o zakazie używania petard i materiałów pirotechnicznych. Petardy nadal wybuchają. Flary i pochodnie nadal płoną.
Związkowcy przemawiają o złej Europie, podatkach hamujących przemysł i niskich wynagrodzeniach. Mają efektowe nagłośnienie – zdecydowanie lepsze niż większość protestów politycznych czy społecznych ostatnich lat. Potrafią też stworzyć wrażenie masowości, bo niemal każdy trzyma jakiś transparent lub flagę.
Na samym proteście pojawili się politycy. Ci związani z Braunem, a także on sam – niedawno odznaczony przez białoruską organizację propagandową. Byli lokalni działacze Konfederacji – partii, która dużo mówi o wolnym rynku i wspieraniu przedsiębiorców, a więc raczej stoi po stronie antyzwiązkowej. Pojedynczo pojawili się również politycy PiS. Przypomnijmy: to właśnie za rządów tej partii i za jej zgodą przyjęto Europejski Zielony Ład, przeciwko któremu teraz protestowano, a także rozpoczęto proces likwidacji 14 zakładów górniczych. Na jednym z bannerów widniały też hasła w obronie „Jaszczura” i „Ludwiczka” – politycznych patostreamerów.
Polityczny jarmark.








