Ze Śląska o Śląsku, Polsce i Europie

Białas: Suwerenność na węglu? Czyli jak roztrwonić przyszłość
Słuchając opowieści o powrocie do węgla jako ratunku dla Europy i Polski, mam wrażenie, że uczestniczę w jakimś eksperymencie społecznym z zakresu nostalgii przemysłowej. Zbyszek Zaborowski wieszczy koniec zielonej Europy, przekonując, że tylko powrót do starego dobrego węgla zapewni nam bezpieczeństwo, suwerenność i miejsca pracy. Tyle że ta wizja ma jeden podstawowy problem: świat już poszedł dalej.
Węgiel w Polsce drożeje, jego wydobycie staje się coraz trudniejsze, a my, zamiast budować nowoczesne źródła energii, mamy „dotrwać”. Jakby energetyka była wyścigiem na przetrwanie, a nie na rozwój. Tymczasem konkurencja nie śpi: Chiny inwestują w OZE i technologie wodorowe szybciej niż Europa, a Stany Zjednoczone w ramach „Inflation Reduction Act” załadowały miliardy w zielony przemysł.
Kto dziś naprawdę wierzy, że można odbudować przemysł, opierając się na najdroższym i najbardziej brudnym źródle energii? Że suwerenność polega na tym, by tkwić w wiecznej defensywie, zamykać kopalnie bez planu, wyłączać bloki energetyczne bez alternatywy, i czekać na cud atomu, który nastąpi – o ile w ogóle – za piętnaście lat?
Suwerenność w XXI wieku to nie własny węgiel – to własna technologia, własne moce produkcyjne, własne innowacje. To uniezależnienie się od kaprysów globalnych rynków paliw, od autokratycznych dostawców, od wahań cen węgla czy gazu.
Nie mamy pieniędzy na dwie transformacje? Tym bardziej powinniśmy inwestować od razu w przyszłość, a nie w przeszłość. Bo im dłużej będziemy trwać przy paliwach kopalnych, tym wyższy rachunek zapłacimy – nie tylko finansowo, ale przede wszystkim cywilizacyjnie.
Wybór jest prosty: Europa i Polska mogą być liderami nowej zielonej gospodarki albo skansenem przemysłowej przeszłości. Tyle że skansenów nikt już nie traktuje poważnie.