Ze Śląska o Śląsku, Polsce i Europie

Biała Księga pełna pustych słów. A ludzie czekają na konkrety
Gdy w 2021 roku podpisywano umowę społeczną dotyczącą wygaszania górnictwa, nikt nie miał złudzeń – koniec węgla w Polsce był kwestią czasu. Ale równie jasne było, że znacznie trudniejszym zadaniem będzie odpowiedzenie na pytanie, co w zamian. Dziś, cztery lata później, Ministerstwo Przemysłu próbuje to pytanie podjąć, prezentując Białą Księgę Transformacji. To ważny krok. Ale czy wystarczający?
Problemem nie jest samo przedstawienie dokumentu. Problemem jest jego treść. A raczej brak konkretów. Owszem, dobrze, że w końcu ktoś zauważył, że Górny Śląsk to nie jedna wielka czarna plama na mapie. Że Ruda Śląska to nie Jastrzębie-Zdrój, a Bytom to nie Bełchatów. Koncepcja myślenia subregionalnego, dopasowanego do lokalnych realiów, to krok we właściwą stronę.
Tylko co z tego, skoro nadal nie wiemy, kiedy, jak i gdzie naprawdę zacznie się ta „sprawiedliwa” transformacja? Nie ma harmonogramu zamykania kopalń. Nie ma planu przekwalifikowania dla tysięcy pracowników. Nie ma systemowego wsparcia dla gmin, którym z dnia na dzień spadną dochody. Są za to podniosłe deklaracje, że wszystko będzie dobrze. Tymczasem Ślązacy, nauczeni życia w cieniu szybów, dobrze wiedzą jedno: obietnice nie stawiają chleba na stole.
Znamienne, że podczas prezentacji Białej Księgi wielokrotnie przywoływano przykład Wałbrzycha – miasta, które po brutalnym zamknięciu kopalń w latach 90. do dziś nie zdołało się podźwignąć. Wałbrzych stał się przestrogą: jak łatwo jest zamknąć kopalnię, a jak trudno odbudować gospodarkę i życie społeczne. Jeśli ktoś sądzi, że Górny Śląsk przejdzie przez transformację bez realnej strategii i inwestycji, to znaczy, że nie odrobił tej lekcji.
Transformacja energetyczna nie jest jedynie wyzwaniem gospodarczym. Jest sprawdzianem dojrzałości państwa. To test, czy potrafimy przeprowadzić wielopokoleniową zmianę, nie pozostawiając ludzi samych sobie. Bez pracy, bez nadziei, bez sensu życia.
Ministerstwo Przemysłu odwołuje się do europejskiej solidarności i konieczności współpracy w ramach Unii Europejskiej. To dobrze. Ale zaufanie do państwa buduje się lokalnie, na miejscu – w Bytomiu, w Łaziskach, w Bogdance. A nie w Brukseli. Obywatel, który przez trzydzieści lat pracował pod ziemią, musi wiedzieć, że decyzje o zamknięciu kopalń nie oznaczają wyroku na jego przyszłość.
Biała Księga Transformacji może być początkiem czegoś ważnego. Może stworzyć fundamenty pod nową gospodarkę regionów węglowych. Ale równie dobrze może skończyć – jak wiele podobnych dokumentów – w archiwum dobrej woli i niespełnionych intencji.
Ci, którzy przez dekady żyli w cieniu kopalni, nie proszą dziś o litość. Proszą o plan. Bo z obietnic jeszcze nikt nie zbudował przyszłości.