Wiatr od północy. Finlandia pokazała Europie, jak pożegnać węgiel

Finlandia, kraj Muminków, reniferów, jezior i wyjątkowo dobrze zorganizowanego państwa, właśnie ogłosiła koniec pewnej epoki. W samym sercu Helsinek, przy aplauzie ekologów i zadowoleniu księgowych, wyłączono ostatnią dużą elektrownię węglową – Salmisaari. Od dziś nie tylko nie kopcą tam kominy, ale i nie kopcą oczy polityczne decyzje. Dlaczego? Bo to był ruch logiczny, przewidziany i – co dziś rzadkie – zakończony sukcesem. Cztery lata przed czasem. Zegarmistrzowski majstersztyk transformacji energetycznej.

Oczywiście, ktoś powie: „Ale to Finlandia, tam się wszystko udaje. U nas nie da się tak po prostu odciąć od węgla, bo Górny Śląsk, bo historia, bo realia…” Otóż, właśnie dlatego warto się przyjrzeć, jak to zrobili Finowie. I może zrozumieć, że zmiana to nie fanaberia – to kwestia odwagi, planu i inwestycji.

Zacznijmy od faktów. Od 2020 roku udział energii z wiatru w fińskim miksie energetycznym się podwoił. Już co czwarta kilowatogodzina płynie tam z powietrza. Węgiel? Spadek o 73%. Gaz? Minus 82%. A wszystko to bez blackoutów, histerii i opowieści o tym, że się „nie da”. Parlament uchwalił w 2019 roku zakaz spalania węgla od 2029. Rząd i rynek zrozumieli przekaz. Reszta to już tylko logistyka i inżynieria.

Tak działa nowoczesne państwo: nie ściga się z problemami, tylko je uprzedza. Finlandia nie tylko zyskała czyste powietrze. Zyskała bezpieczeństwo energetyczne, bo nie musi już importować paliw kopalnych. Zyskała nowe miejsca pracy i miliardowe inwestycje w zielony przemysł. I, co najważniejsze, odzyskała wiarygodność klimatyczną. Ten towar coraz bardziej deficytowy w naszej części Europy.

To oczywiście nie był triumf samotnych polityków. Bez nacisku społecznego, bez twardych kampanii, bez uporu aktywistów, nie byłoby tego finału. Kampania „Helsinki bez węgla” była kiedyś uznawana za zbyt radykalną. Dziś wpisuje się w kronikę sukcesu, a zamknięcie Salmisaari zmniejszy emisje Finlandii o 5%. Pięć procent! Tyle można zyskać, zamykając jedną elektrownię, jeśli ma się odwagę.

Oczywiście, nie wszystko w fińskim modelu pachnie fiołkami. Słynny projekt atomowy Olkiluoto 3 powinien znaleźć się w podręczniku „Jak nie budować elektrowni jądrowych”: trzynastoletnie opóźnienie i koszty godne greckiego mitu. To ważna lekcja dla tych, którzy w Polsce nadal wierzą, że atom zbawi nas szybciej niż wiatr czy słońce. Finowie też w to kiedyś wierzyli.

I teraz sedno: Finlandia nie jest energetycznym Disneylandem. To kraj północny, mroźny, z długimi nocami i silnym przemysłem. Jeśli tam się udało, to nigdzie indziej nie ma wymówki. Ich sukces nie powinien być dla nas irytującym przykładem. Powinien być lustrem. Bo jeśli my, jako Polska i Górny Śląsk, nie przestaniemy wymyślać powodów, by nie działać, to za chwilę zostaniemy w czarnej….

Patryk Białas
Patryk Białas

Radny Miasta Katowice. Społeczny koordynator polskich liderów The Climate Reality Project. Ekspert stowarzyszenia BoMiasto.