Ze Śląska o Śląsku, Polsce i Europie
Teatr Śląski: premiera „Wojny i pokoju”, sezon 2024/2025 i „Przystanek Śląsk”
Teatr Śląski sezon rozpoczyna premierą „Wojny i pokoju” według Lwa Tołstoja i Tukidydesa. Przedstawienie Janusza Opryńskiego opisuje niezmienną od tysięcy lat naturę ludzką i ma wydźwięk pacyfistyczny. To jedna z siedmiu premier zaplanowanych na sezon artystyczny 2024/2025, o których podczas środowej konferencji prasowej mówił dyrektor teatru Robert Talarczyk. W najbliższych dniach startuje też śląska część multidyscyplinarnego przeglądu „Przystanek Śląsk”.
Pierwsza premiera Teatru Śląskiego w tym sezonie będzie miała miejsce 27 września na Dużej Scenie. Wielki temat i wielkie dzieło, czyli „Wojnę i pokój” według Tołstoja i Tukidydesa, na warsztat wziął Janusz Opryński, współtwórca kultowego lubelskiego Teatru Provisorium. Opryński ma już doświadczenie w pracy z dużymi narracjami. – W swoim życiu artystycznym wędrowałem przez dobrą literaturę: Dostojewskiego, Bułhakowa czy Littella. Zdużych narracji wyciągam wątki, które nie burzą struktury tekstu, a jednak opowiadają historię. W swoim spektaklu odwzorowuję strategię narracyjną Lwa Tołstoja – krótkie sceny, które nachodzą na siebie i posuwają akcję dalej. W dość dużym tempie opowiadamy losy Bezuchowa, Rostowa, losy rodziny Bołkońskich – mówi o swoim spektaklu reżyser.
W pracy nad scenariuszem Opryński szukał głęboko w literackich kontekstach. Zaznaczył, że jest pewien rodzaj książek, po które ludzie sięgają podczas wojen. Do takich tekstów można zaliczyć „Wojnę peloponeską”, klasyczne dzieło Tukidydesa z IV w. p.n.e. Czytał ją podczas II wojny światowej Czesław Miłosz, czytamy i my podczas pełnoskalowej wojny za naszą wschodnią granicą. Reżyser spektaklu nie ma złudzeń co do natury ludzkiej.
– Mamy pewne rodzaje archetypów zachowań ludzkości i z goryczą muszę przyznać, że wśród nich jest archetyp ludobójstwa. Czasem mitologizujemy ateńską demokrację, a okazuje się, że ona też była obarczona ogromną tragedią i ogromnym ludobójstwem.
Przede wszystkim pacyfizm
Janusz Opryński odniósł się także do wymowy dzieła Tołstoja. Dla jego pokolenia ten pisarz był ważny także dlatego, że był pacyfistą. – Znałem chłopaków, którzy oddawali książeczki wojskowe i nazywali się „tołstojowcami”. Tołstoj związany jest z ideą buntu przeciw wojnie i to jest główny temat spektaklu. Dopiero w tym roku ukazał się w Polsce nieznany esej Tołstoja „Kłamstwo patriotyzmu”. Gdy czyta się te teksty, to ma się wrażenie, że to współczesne teksty z „Polityki” czy „Newsweeka”, są tak dojmująco aktualne i prawdziwe – mówił Opryński.
W wyreżyserowanej przez siebie „Wojnie i pokoju” Janusz Opryński chce raczej stawiać pytania, niż udzielać odpowiedzi. Tak też widzi rolę twórców, także aktorów i aktorek, z którymi współpracował przy tworzeniu spektaklu. – Człowiek jest otchłanny i w tej otchłani jest wszystko, zarówno wielkość człowieka, jak i okrutna maska ludzka. To także wyzwanie dla aktorów – zbudować postać wielokrotnie złożoną i stawiać pytania. Jako artyści jesteśmy od pytań, nie od odpowiedzi.
W obsadzie spektaklu znalazło się miejsce dla szesnastu osób. Podczas konferencji prasowej aktorzy podkreślali, że współpraca z pochodzącym z Lublina reżyserem przebiegała bardzo dobrze, w atmosferze zrozumienia i empatii. Odczuwali respekt zarówno wobec tekstu, jak i wobec tematyki. – W obliczu wojny, która dzieje się tuż obok, niektóre sceny trudno było nam unieść, dlatego staraliśmy się uciec od dosłowności, od jakiegoś „współkonkurowania” z tą prawdziwą wojną, od pokazywania jej wprost. Szukaliśmy jakichś innych środków, które mówiłyby raczej o kondycji człowiek wobec wojny, a nie pokazywałyby wystrzałów czy bieganiny – mówiła Anna Lemieszek, aktorka grająca Sonię.
Czego zatem mogą spodziewać się widzowie? Zdaniem Artura Święsa, któremu w „Wojnie i pokoju” przypadła rola Narratora, przede wszystkim opowieści o ludzkich losach zamkniętych w kręgu życia i śmierci. – Wojny zostawiają w nas bardzo mocny ślad, ale pragnienie życia i odrodzenia w nas króluje. Wojny ciągle wracają, ale my po nich musimy wrócić do życia. Jako Narrator znam losy ludzi i mechanizmy ich działania, staram się im współczuć, ale w żaden sposób nie przeszkadzam, by szli swoją drogą, by ich los się spełniał– zapowiadał Święs.
Sezon obfitujący w premiery
O planach Teatru Śląskiego na właśnie rozpoczęty sezon teatralny opowiedział dyrektor teatru Robert Talarczyk. 21 listopada będzie miała miejsce premiera spektaklu „Miło cię było zobaczyć”. Jak zaakcentował Talarczyk, Teatr Śląski odważnie stawia na młodych, dlatego reżyserem tego spektaklu został dwudziestoczteroletni Stanisław Chludziński, absolwent Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie. W jego spektaklu zagra dwójka doskonale znanych aktorów – Agnieszka Radzikowska i Michał Żurawski. Kolejna premiera to adaptacja sztuki teatralnej, na podstawie której powstał oscarowy film „Wieloryb”. Wyreżyseruje ją CeziStudniak, a główną rolę zagra Artur Święs. Zdaniem Roberta Talarczyka ten duet gwarantuje ciekawe i metaforyczne odczytanie tekstu.
W lutym 2025 r. po raz piąty zostanie przyznana Nagroda im. Kazimierza Kutza. W tym miesiącu czeka nas także premiera spektaklu Mai Kleczewskiej, która artystycznie zderzy się z postacią i dorobkiem Kutza. We współpracy z reżyserką adaptację tekstów i filmów pochodzącego z Szopienic reżysera na potrzeby spektaklu przygotowuje Miłosz Markiewicz, kierownik literacki teatru.
W marcu premierę będzie miał „Młody Mungo”, a swój reżyserski debiut przy tym spektaklu zaliczy Krzysztof Zygucki. Spektakl na podstawie głośnej książki Douglasa Stuarta będzie opowiadał o dwójce gejów z robotniczej dzielnicy Glasgow za czasów Margaret Thatcher. – To może w ciekawy sposób zrymować się z tym, co możemy obserwować u nas na ulicach i z naszym własnym odkrywaniem tożsamości i seksualności.
Jak podkreślał Robert Talarczyk, Teatr Śląski stawia także na swoich pracowników, którzy mają szansę sprawdzić się w nowych rolach. Z inicjatywy aktorek Katarzyny Błaszczyńskiej, Agnieszki Radzikowskiej i Kariny Grabowskiej powstanie spektakl „Królowa lodu”, który wyreżyseruje ta ostatnia. Będzie to próba rozprawienia się z mitem macierzyństwa poprzez klasyczne dzieło Hansa Christiana Andersena.
Pod koniec maja znakomita inscenizatorka i reżyserka Justyna Łagowska zaprezentuje swój spektakl „Alicja w krainie czarów”.
Startuje „Przystanek Śląsk”
Podczas konferencji zapowiedziany został także startujący 27 września „Przystanek Śląsk”. W tym roku przegląd będzie odbywał się zarówno w województwie śląskim, jak i w Warszawie. Celem „Przystanku Śląsk” jest pokazanie, że w województwie śląskim pod hasłem „lokalność” dzieje się bardzo dużo. Zdaniem Talarczyka często nawet sami nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak wiele stworzono już śląskich spektakli – i nie tylko – i jaką cieszą się one popularnością.
– Teatr Śląski między końcem września a końcem października zbiera to wszystko podszyldem „Przystanku Śląsk”, by pokazać, jak wiele udało nam się na Śląsku i w Zagłębiu stworzyć. Tych rzeczy jest tak dużo, że trzeba włączyć reflektor, oświetlić je i pokazać, że walka o język śląski trwa od ponad 20 lat. „Przystanek Śląsk” jest hołdem dla wszystkich, którzy są zaangażowani w walkę o dobrze pojętą lokalność. Ważne, żebyśmy się wspierali tu, w województwie, i pokazywali, że jesteśmy siłą – podkreślał podczas konferencji Robert Talarczyk.
Teatr Śląski