Ze Śląska o Śląsku, Polsce i Europie
Lekceważące podejście państwa do ochrony środowiska, czyli jak władza powtarza schematy
Co łączy ubiegłoroczną katastrofę na Odrze, a teraz kłęby gryzącego dymu unoszące się z płonącego składowiska niebezpiecznych odpadów opodal Zielonej Góry? Lekceważące podejście państwa do ochrony środowiska. Najpierw państwo kłamie obywateli, żeby w końcu oskarżyć Niemcy o spowodowanie katastrofy ekologicznej.
Polska złożyła do Komisji Europejskiej skargę na Niemcy za nielegalnie przywiezione odpady – usłyszeliśmy podczas środowej konferencji prasowej z ust minister klimatu i środowiska Anny Moskwy. Oprócz szefowej resortu klimatu i środowiska, w konferencji brali udział także wiceminister klimatu i środowiska Jacek Ozdoba oraz minister ds. UE Szymon Szynkowski vel Sęk.
Jak wyjaśniała minister Moskwa, obecnie w Polsce znajduje się około 35 tys. ton odpadów przywiezionych z Niemiec, które zalegają na siedmiu składowiskach na terenie kraju. – Wielokrotnie interweniowaliśmy u naszego niemieckiego zachodniego sąsiada zarówno na poziomie landowym, jaki i na poziomie federalnym, nawołując do zabrania tych śmieci. Rząd federalny odpowiadał nam, że to są kompetencje landowe, z kolei landy nie śpieszyły się z podjęciem jakichkolwiek działań – mówiła. – Zostaliśmy pozostawieni bez wyboru. Używamy takiej ścieżki, jakiej może użyć każde państwo europejskie– dodała.
Minister Szynkowski vel Sęk wyjaśniał, że skarga do KE to pierwszy krok postępowania przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE). Zgodnie z zapisami Traktatu o Unii Europejskiej w tego typu przypadkach pierwszym etapem postępowania jest właśnie skierowanie skargi do KE, a dopiero później do TSUE.
– W związku z tym na podstawie artykułu 259 Traktatu o Unii Europejskiej uruchamiamy pierwszy etap postępowania – jest to skierowanie w pierwszym kroku skargi do Komisji Europejskiej – mówił. Jak dodał Szynkowski vel Sęk, KE będzie miała trzy miesiące na odniesienie się do skargi i wydanie uzasadnionej opinii w tej sprawie.
Zarówno przed rokiem przy katastrofie ekologicznej na Odrze, jak również w tym roku przy okazji pożaru składowiska odpadów w Zielonej Górze państwo zawiodło obywateli. Schemat był podobny. Najpierw państwo bagatelizuje problem i oskarża organizacje ekologiczne o niemiecką agenturę. Potem zaczyna chaotycznie i szybko informować mieszkańców, że katastrofa ekologiczna nie istnieje. Wreszcie zaczyna likwidować krótkoterminowe skutki zagrożenia, aby w końcu publicznie oskarżyć niemieckiego sąsiada o spowodowanie katastrofy ekologicznej.
Kłopot w tym, że wielokrotnie zmieniane przepisy o ochronie środowiska w Polsce stały się okropnie przeregulowane. Co gorsza, kompetencje poszczególnych organów państwa zostały rozmyte. Konia z rzędem temu, kto dziś wie, jak prowadzić kontrolę, monitoring, sprawozdawczość i finansowanie skutków katastrofy ekologicznej. Dla obradujących sztabów kryzysowych przeglądanie segregatorów przy kawie i ciastkach jest przyjemniejsze od gaszenia pożaru, czy łowienia tysięcy ton śniętych ryb.
Tylko że to droga donikąd. Postawienie tamy tysiącom ton odpadów niebezpiecznych, które w ostatnich ośmiu latach trafiły do Polski zza granicy jest rolą państwa.