Ze Śląska o Śląsku, Polsce i Europie
Makowski: Demokracja jest w kryzysie
Demokracja jest w kryzysie. Populiści i autokraci nie są jedynym zagrożeniem. Są nim również social media. Pokazuje to w swoim błyskotliwym tekście amerykański psycholog Jonathan Haidt. I daje innym do myślenia.
W swoim tekście dla amerykańskiego pisma „The Atlantic” i przedrukowany w „Gazecie Wyborczej” Jonathan Haidt opisuje działania mediów społecznościowych. Według niego działania te są zagrożeniem dla demokracji. Powodem tego zagrożenia jest zalew fałszywych informacji oraz ataki botów, które niszczą zaufanie do różnych publicznych instytucji czy rządów. Jonathan Haidt porównał media społecznościowe do Wieży Babel. To porównanie jest nadzwyczaj trafne z powodu ich wpływu na cały świat. To one były marzeniem i nadzieją techno-demokratów na zmiany, które odmienią świat będąc zarazem lekiem na wszelkie bolączki demokracji.
Realia, niestety, doprowadziły do zderzenia się nadziei tych, którzy pokładali wiarę w media społecznościowe z rzeczywistością. Bo nasza rzeczywistość – rzeczywistość mediów społecznościowych – to jeszcze mocniejsza polaryzacja ludzi. Oraz wyładowania swoich frustracji na oponentów politycznych czy ich zwolenników. Ludzie coraz bardziej oddają się instynktom plemiennym, które niszczą bardziej tkankę społeczną. Przykładem może tu być sprawa Davida Shora. Ten analityk, który pokazał dane na temat protestów przeciwko brutalności amerykańskiej policji w ujęciu poparcia dla demokratów na tamtym terenie. Jego tweet nie przypadł go gustu lewicy, która w swoim ogłupieniu oskarżyła go o „antyczarność”. W konsekwencji zwolniono go z pracy. Takich absurdalnych przypadków plemiennego działania w sieci jest dziś bardzo dużo.
Niestety tylko osoby o radykalnych przekonaniach wybijają się w internecie. Skutkuje to upadkiem relacji między ludźmi i demonizowaniem ludzi o odmiennych poglądach. A przecież rozmowa z ludźmi o innych niż moje przekonaniach są najważniejszą rzeczą w liberalizmie – a zwłaszcza w systemie demokratycznym. Ludzie, którzy dają się wciągać w te bezsensowne, plemienne kłótnie powinni przypomnieć sobie słowa Johna Stuarta Milla, który powiedział: „Ten, kto zna tylko swoje własne stanowisko w jakiejś sprawie, nie zna jej dokładnie”.
Te wszystkie przywołane tu zjawiska pokazują, że trzeba w jakiś sposób zareagować na to, co się dzieje wokół nas za sprawą mediów społecznościowych. Chowanie głowy w piasek nie jest rozwiązaniem. Jonathan Haidt wyjaśnia, jak uporać się z tym problemem – muszą reagować rządy poszczególnych państw, wprowadzając odpowiednie regulacje. Autor wie, że to może być niebezpieczne dla wolności słowa, ale wie również, iż trzeba podjąć to ryzyko, by nasza Wieża Babel nie przerodziła się w pole bitwy.