Ze Śląska o Śląsku, Polsce i Europie

Kto po Franciszku poprowadzi Kościół w XXI wieku? W oczekiwaniu na biały dym
Papież Franciszek, którego dzisiaj żegnamy zostanie zapamiętany jako reformator, autor zmian instytucjonalnych w Kościele, ale przede wszystkim jako duszpasterz i człowiek otwarty na współczesny świat.
Był pierwszym biskupem Rzymu pochodzącym z katolickiej Ameryki Łacińskiej, pierwszym jezuitą na tronie Piotrowym, co pamiętając o potędze tego zakonu, może dziwić, a także tym, który świadomie zrezygnował z pompy, ceremonialności i ciężaru doktrynalnego języka. Jego pontyfikat pozostanie w historii jako czas Kościoła wychodzącego ku ubogim, wykluczonym i zapomnianym.
Franciszek próbował otworzyć Kościół na wszelkie mniejszości, zwiększyć rolę kobiet w Kościele, udzielał wsparcia uchodźcom i migrantom, zwalczał też energicznie wszelkie nadużycia biskupów i księży i wzywał kler do naprawy krzywd. Nie wahał się też w przypadku oczywistych wykroczeń pozbawiać biskupów i kardynałów ich stanowisk, wysyłać na emeryturę a nawet wykluczać ze stanu duchownego.
Zwalczał też ostentacyjne bogactwo, a za szastanie pieniędzmi Watykanu poza Jego wiedzą pozbawił kardynała Becciu nie tylko stanowiska, ale również niektórych przywilejów, m.i. prawa głosu na konklawe.
Jego reformy budziły kontrowersje. Franciszek był otwarty na dialog, ale momentami zaskakująco stanowczy. Przez część teologów był też oskarżany o niejasność w kluczowych sprawach teologicznych. Dla jednych był prorokiem, dla innych zagrożeniem dla tradycji. Część konserwatystów otwarcie go zwalczało.
Do prowadzenia papieskiej działalności charytatywnej powołał naszego rodaka kardynała Konrada Krajewskiego, który sprawując misję papieskiego jałmużnika zyskał sobie przezwisko Robin Hooda. Zdecydowana większość polskiego episkopatu zachowała jednak dużą wstrzemięźliwość wobec pontyfikatu Franciszka i w praktyce kontestowała jego reformy. Polityka kadrowa papieża, awansowanie na kardynała arcybiskupa Rysia czy ostatnia decyzja w sprawie obsady kluczowej archidiecezji warszawskiej Ślązakiem Galbasem niewiele w tej sprawie zmieniła. Nie zdążył już podjąć decyzji w sprawie innej kluczowej stolicy kościelnej – Krakowa. Polski kościół, angażujący się mocno politycznie pozostał konserwatywny i w doktrynie i w życiu społecznym. Można tylko żałować, że myśl i postawa Jorge Bergoglio nie przyjęły się w większym stopniu nad Wisłą .
Kierunek pontyfikatu Franciszka pokazują m.in. Jego nominacje kardynalskie. Powiększył kolegium kardynalskie do 252 nominatów, powołując kardynałów z różnych stron świata i zwiększając uniwersalność kościoła. Obecnie purpuraci pochodzą z 70 krajów, często bardzo egzotycznych i reprezentujących skromną liczbę wiernych, np. kilkuset katolików w Mongolii.
Wśród 135 kardynałów z prawem głosu na konklawe (poniżej 80 roku życia) nominaci Franciszka w liczbie 108 stanowią absolutną większość i to oni zdecydują o przyszłości Kościoła katolickiego, wybierając następcę zmarłego papieża.
Abstrahując od roli Ducha Świętego i jego natchnienia dla uczestników konklawe można się spodziewać, że nowy papież będzie kontynuował zasadnicze przesłanie pontyfikatu Franciszka, ale zapewne reformy zostaną uspokojone, bardziej rozłożone w czasie i prowadzone w większym porozumieniu z różnymi nurtami realnie istniejącymi w Kościele.
Kandydatów do schedy po Franciszku jest jak zazwyczaj – wielu. Moim zdaniem wybija się na czoło Pietro Parolin – sekretarz stanu, druga osoba w państwie watykańskim, przyjaciel zmarłego papieża, którego dyplomatyczne umiejętności mogą ułatwić wypracowanie konsensusu.
Znaczącą rolę mogą też odegrać na konklawe kolejny Włoch Matteo Zuppi – kierujący archidiecezją bolońską, przewodniczący włoskiego episkopatu, Mario Grech z Malty, a konkretnie z wyspy Gozo czy Jean-Claude Hollerich z Luksemburga, jezuita jak dotychczasowy papież, koordynator synodu biskupów, promotor dialogu i reformy, choć wzbudzający kontrowersje wśród tradycjonalistów.
Można by wymienić jeszcze nowego przewodniczącego episkopatu Francji Jean-Marc Aveline.
Bardzo miłą niespodzianką byłaby kandydatura Konrada Krajewskiego – papieskiego jałmużnika – wspomagającego uchodźców z Lampedusy i innych potrzebujących, również podróżującego z polecenia papieża z pomocą na Ukrainę.
Wszyscy ci papabile z pewnością kontynuowaliby kurs franciszkowy.
Z rozważań wykluczyłem pojawiające się w analizach watykanistów nazwisko kardynała Erdö z Esztergomu jako znanego konserwatysty, a także egzotyczne propozycje kardynała Luisa Antonio Tagle z Filipin czy afrykańskich kardynałów, z których najbardziej znana postać Robert Sarah jest również bardzo konserwatywna.
Nie wierzę, że Duch Święty byłby aż taki skuteczny, aby móc przekonać dwie trzecie konklawe do tak daleko idących eksperymentów.
Z pewnością, aby Kościół mógł przetrwać we współczesnym świecie kolejny papież nie może być jedynie strażnikiem dogmatów. Musi być liderem w świecie rozchwianym kulturowo, politycznie i duchowo.
To wymaga kogoś, kto łączy głęboką duchowość z nowoczesną wrażliwością, kto nie boi się niepewności i napięcia między tradycją a współczesnością. I nie wystarczy, że będzie „następcą Franciszka”. Musi być czymś więcej – odpowiedzią na pytania, które świat dopiero zaczyna sobie zadawać.
Nowy papież, kimkolwiek będzie, stanie przed ogromnym wyzwaniem – utrzymania jedności Kościoła, który jednocześnie musi się szybko modernizować, aby nadążyć za współczesnymi dylematami wiernych i całych społeczeństw, tych, którzy potrzebują wiary i kościoła katolickiego i czekają z niecierpliwością na biały dym w Watykanie.