Ze Śląska o Śląsku, Polsce i Europie

Refleksja nad historią i jej nieprzyswojonymi lekcjami. Rozmowa z Noah Klieger, ocalałym z Auschwitz
Choć od mojej rozmowy z Noah Kliegerem w 2014 roku minęło wiele lat, jego słowa nie tylko nie straciły na aktualności, ale w obliczu dzisiejszych wyzwań brzmią jeszcze mocniej. W świecie targanym wojną w Ukrainie, konfliktem izraelsko-palestyńskim i rosnącym populizmem jego świadectwo pozostaje niezmiernie żywe i ważne. Przypomina nam, że historia, choć często postrzegana jako odległa przeszłość, nie jest jedynie echem minionych czasów. To także ostrzeżenie, które wciąż domaga się naszej uwagi, bowiem milczenie i bierność wobec agresji to prosta droga do eskalacji zła.
Jego opowieść o Auschwitz, o ludzkiej zdolności zarówno do okrucieństwa, jak i heroizmu, to nie tylko lekcja przeszłości, ale i wezwanie do czujności. Żyjemy w czasach, w których fakty są podważane, prawda relatywizowana, a historia zdaje się zataczać koło. To aktualny głos w dyskusji o tym, jak budować przyszłość, aby słowa „nigdy więcej” nie pozostały jedynie pustym hasłem. Pamięć – choć często bolesna – jest naszym obowiązkiem i jednym z najpotężniejszych narzędzi, które mogą uchronić ludzkość przed powtórką najczarniejszych kart historii. Klieger był jednym z nielicznych, którzy sprzeciwiali się krzywdzącym Polaków sformułowaniom, takim jak „polskie obozy zagłady” czy „polskie obozy koncentracyjne”. Za każdym razem podkreślał, że nie jest to tylko kwestia semantyki, lecz brak szacunku dla wszystkich ofiar II wojny światowej oraz fałszywe przerzucanie odpowiedzialności za zbrodnie Niemiec na innych.
Dlatego dziś, gdy mija 80 lat od konferencji jałtańskiej, a fala populizmu i nacjonalizmu przeżywa swój renesans, zalewając Europę i świat, jego słowa brzmią szczególnie aktualnie. Serdecznie zapraszam Państwa do lektury wywiadu. Być może stanie się on przyczynkiem do głębszych refleksji i skłoni do zastanowienia się nad tym: Czy mimo trwającej już trzy lata wojny w Ukrainie zrobiliśmy wszystko, by powstrzymać imperialne ambicje Władimira Putina? Czy dramatyczna sytuacja cywilów w Strefie Gazy skłoni wreszcie społeczność międzynarodową do porzucenia bierności i podjęcia zdecydowanych działań na rzecz rozwiązania konfliktu izraelsko-palestyńskiego? I wreszcie – czy ostatnie wybory w Niemczech i rosnąca w siłę Alternatywa dla Niemiec (AfD) to jedynie przypadek?
Refleksja nad historią i jej nieprzyswojonymi lekcjami Rozmowa z Noah Kliegerem, ocalałym z Auschwitz
Narody, które nie pamiętają własnej historii, nie mają przyszłości… Aby powstrzymać nacjonalizmy i uniknąć przyszłych konfliktów na świecie, musimy pamiętać o Niemczech Hitlera. Musimy także pamiętać o Stalinie – człowieku, który może nie planował mordowania milionów ludzi, ale mimo to ich zabił. Musimy pamiętać, że nie można dopuścić do sytuacji, w której wielkie państwa znajdują się pod rządami dyktatorów i ich destrukcyjnych działań, bo to narusza fundamentalne zasady współistnienia międzynarodowego. (…) Zadaniem całego świata jest powstrzymanie Putina, pokazanie mu, że są granice, że są czerwone linie, bo jeśli nie, konsekwencje jego działań będą tragiczne dla wszystkich. Jeśli nie teraz, to w niedalekiej przyszłości. Mówię to wszystko, ponieważ czuję moralny obowiązek dotarcia do jak największej liczby ludzi i podkreślenia konieczności przeciwdziałania tragediom takim jak Holokaust – Noah Klieger, Kawaler Orderu Legii Honorowej Republiki Francuskiej, bohater filmu Boxing for Life.
Jednym z fundamentalnych pytań naszej cywilizacji, które zdaje się być pozornie proste, jest „dlaczego”; jeśli człowiek nie potrafi go sobie zadać, otwiera to drogę do totalitaryzmu… Patrząc z tej perspektywy, co Twoim zdaniem sprawiło, że niemieckie społeczeństwo w 1933 roku zignorowało je, pozostawiając bez odpowiedzi?
To pytanie, na które nie ma odpowiedzi. Nikt nie jest w stanie w pełni wyjaśnić fenomenu Niemiec lat trzydziestych i hitlerowskiej quasi-religii. Jak to możliwe, że miliony wykształconych, cywilizowanych ludzi mogły wybrać nikogo, błazna? Człowieka, który wyglądał jak błazen, zachowywał się jak błazen…Jak mogli oddać mu władzę? Jak mogli pójść za nim? To zjawisko wymyka się wszelkim wytłumaczeniom.
Wielu historyków dostrzega w niemieckiej mentalności rozdarcie między marzeniem o pokoju a pokusą dominacji. Czy zgadzasz się z tym poglądem? Jak postrzegasz współczesne Niemcy?
Nie jestem pewien, czy można to w pełni tłumaczyć niemiecką mentalnością, ale jedno jest pewne, dla Niemców osoba w mundurze – oficer, żołnierz, policjant, była w owym czasie symbolem autorytetu. Myślę, że w pewnym stopniu jest tak nadal. W tamtych latach jednak mundur miał szczególne, wręcz magiczne znaczenie. To właśnie dyscyplina i karność pchnęły ich w kierunku autokratyzmu, dlatego, gdy taki błazen jak Hitler kazał im się podporządkować, wykonywali jego rozkazy. Nie jest to oczywiście usprawiedliwieniem dla tych wszystkich okropnych zbrodni, jakich dopuścili się przed i w czasie II wojny światowej. Francuzi, dla porównania, nigdy nie poszliby za kimś takim jak Führer. Nie dlatego, że darzyli Żydów szczególną sympatią – to nie ma tu większego znaczenia. Francuzi po prostu nie lubią, gdy się im rozkazuje, z tego względu nie zaakceptowaliby nikogo, kto nakazywałby im zrobić coś wbrew ich woli. Dzisiejsze Niemcy są jednak inne, to już trzecie, czwarte pokolenie. Współczesna Europa, współczesny świat to miejsca kosmopolityczne, funkcjonujące inaczej niż w tamtych czasach. Niemcy nie są już tym samym narodem. Paradoksalnie, dziś są naszymi sojusznikami.
Mając 15 lat zdecydowałeś się dołączyć do żydowskiego ruchu oporu, współpracującego z francuskim podziemiem. Będąc dzieckiem ryzykowałeś własne życie, by ratować innych. Co Cię do tego skłoniło? Czy odczuwałeś strach?
Chciałem ratować ludzi, ratować Żydów. To właśnie robiliśmy, la Résistance” uratowała wielu z nich. Czy się bałem…nigdy i nadal się niczego nie boję. Wiem, że to brzmi zabawnie, ale to prawda. Nie boję się śmierci, wiem, że umrę. Nie spieszy mi się, ale wiem, że to nastąpi. Oczywiście nie chciałbym umrzeć chory, nie chciałbym siedzieć na wózku inwalidzkim, ani mieć Alzheimera chciałbym zasnąć i już się nie obudzić, ale to nie zależy ode mnie, nie decyduję o tym. To los zdecyduje.
Jakie obrazy i przeżycia towarzyszyły Ci podczas transportu do Auschwitz? Co zapamiętałeś z pierwszego dnia po przybyciu do obozu?
Pamiętam każdy dzień – drugi, trzeci i wszystkie kolejne…Pamiętam każdy szczegół: procedury, wypalanie numeru na lewym przedramieniu, pasiaste ubrania, które nazywaliśmy „piżamami”, ale to pierwszy dzień w obozie pozostanie w mojej pamięci na zawsze. Wtedy, już po kilku sekundach, stało się dla mnie jasne, czym tak naprawdę jest to miejsce. Zrozumiałem, że przetrwanie tutaj będzie wymagało nie tylko ogromnego lecz niemalże nieprawdopodobnego szczęścia.
Droga do Auschwitz była koszmarem Podróżowaliśmy przez trzy dni i trzy noce z belgijskiego obozu Dossin Casern, który po flamandzku nazywa się Machelen. W jednym wagonie było nas osiemdziesięciu, a osiemdziesiąt osób to zdecydowanie za dużo, by mieć jakiekolwiek miejsce. Wczesnym rankiem 18 stycznia 1943 roku dotarliśmy do Auschwitz II. Staliśmy tam przez chwilę – było nas około tysiąca sześciuset: dziewięciuset mężczyzn i siedmiuset kobiet. Kobiety natychmiast oddzielono od mężczyzn i gdzieś zniknęły. Mężczyźni stali tam jeszcze przez około dziesięć, może piętnaście minut, a potem przyszło trzech esesmanów. Jeden z nich, później dowiedziałem się, że nazywał się Mengele, powiedział, że mamy jechać do obozu, który znajdował się dwanaście kilometrów stąd, ale nie ma wystarczającej liczby ciężarówek, więc tylko ci, którzy są słabsi, starsi, ci, którzy czują się źle lub są chorzy, pojadą nimi. Reszta będzie musiała iść pieszo. Byłem z młodym kolegą, Belgiem, Izym Wigodnym, który miał też szesnaście i pół roku. Wykorzystując fakt, że kabina ciężarówki była otwarta, wskoczyliśmy do niej pierwsi, bo nie mieliśmy najmniejszej ochoty iść dwanaście kilometrów w tym mrozie. W środku siedział młody esesman, po jego naszywce zorientowałem się, że to ochotnik z Jugosławii, spojrzał na nas i powiedział: „Wysiadacie z ciężarówki!” Oczywiście nie zareagowaliśmy. I wtedy powtórzył: „Mówię wam, wysiadajcie z ciężarówki!” Znowu nie odpowiedzieliśmy. A potem powiedział: „Wysiadacie, albo was zastrzelę!” Tym razem zareagowaliśmy. Izym powiedział do mnie wtedy, widzisz, ochotnicy z innych krajów są gorsi od Niemców. Dlaczego zmusił nas do marszu w tym mrozie? Dlaczego nie pozwolił nam jechać? Dopiero po kilku dniach zrozumieliśmy, że ten młody jugosłowiański esesman uratował nam życie. Dobrze wiedział, że ciężarówki jechały prosto do komór gazowych, i pewnie musiał pomyśleć: dwójka młodych dzieci, trzeba dać im szansę, może zdarzy się jakiś cud. Nie dlatego, że przywieziono nas do Auschwitz, byśmy przeżyli, bo żaden Żyd nie trafił do Auschwitz, by przeżyć. Taki cud życia przydarzył się mi, Izym nigdy stamtąd nie wrócił.
Z naszej grupy, która trafiła do hangaru, pozostało około sześciuset sześćdziesięciu mężczyzn. Resztę – dwustu pięćdziesięciu, może trzystu – zabrano prosto z rampy w Birkenau i skierowano bezpośrednio do komór gazowych. Ci, którzy pozostali, musieli się rozebrać, a następnie zostali wyprowadzeni na zewnątrz. Staliśmy na mrozie pod otwartym niebem przez dwadzieścia cztery godziny. Tego dnia w Auschwitz było minus dwadzieścia pięć stopni – lodowate zimno przenikało wszystko. Dwóch na trzech z nas zamarzło na śmierć. Ci, którzy przetrwali, zostali przeniesieni do obozu 010. Niemcy bali się epidemii, dlatego nowych więźniów izolowano tam na trzy lub cztery dni w zamkniętych barakach.
Później trafiłeś do Auschwitz-Monowitz. Dlaczego ten podobóz był tak szczególny?
Auschwitz III, znane jako Monowitz, było miejscem, w którym przetrzymywano około szesnastu tysięcy więźniów. Większość z nich była zmuszona do pracy na rzecz niemieckiego koncernu petrochemicznego IG Farben – firmy, która zresztą funkcjonuje do dziś. Monowitz uznawano za jedno z najokrutniejszych miejsc, głównie ze względu na brutalność jego komendanta, Heinricha Schwarza, który zasłużył sobie na miano potwora. Więźniowie byli tam bici na śmierć podczas pracy, setki z nich ginęły każdego dnia, a ci, którzy nie byli w stanie dalej pracować, trafiali prosto do komór gazowych.
Po tylu latach, czy możliwe jest odnalezienie czegoś pozytywnego w twoich doświadczeniach z Auschwitz?
W Auschwitz nie było nic pozytywnego, ale to miejsce ukształtowało moje życie i moją przyszłość jako syjonisty walczącego o żydowskie państwo.
W jednym z wywiadów powiedziałeś, że doceniasz ustanowienie Międzynarodowego Dnia Pamięci o Ofiarach Holokaustu, ale nie zgadzasz się z określeniem, że Auschwitz zostało wyzwolone przez Armię Czerwoną. Co dokładnie miałeś na myśli?
Tak, cieszę się z Międzynarodowego Dnia Pamięci o Ofiarach Holokaustu, obchodzonego 27 stycznia. Ustanowiono go w 2005 roku. Cieszę się, choć zajęło to ONZ aż 60 lat, by uznać i uświadomić sobie, że Holokaust miał miejsce. Lepiej późno niż wcale…
Dlaczego powiedziałem, i wciąż powtarzam, że Auschwitz nie zostało wyzwolone przez Armię Czerwoną. Bo, Niemcy sami ewakuowali obozy Auschwitz – było ich czterdzieści cztery. Ewakuacja miała miejsce w nocy z 17 na 18 stycznia 1945 roku, czyli dziewięć dni przed tym, jak Armia Czerwona dotarła do Auschwitz. Nie zostaliśmy więc wyzwoleni – wyruszyliśmy w Marsz do niemieckiej Rzeszy. Było nas pięćdziesiąt siedem tysięcy – ostatni ocalali ze wszystkich obozów Auschwitz. Niemcy uciekali przed Armią Czerwoną – ich „bohaterowie” salwowali się ucieczką. Jechali ciężarówkami, samochodami, motocyklami, rowerami, wozami zaprzężonymi w konie… a my musieliśmy maszerować. I to w tempie, które nam narzucono – tych, którzy go nie dotrzymywali, rozstrzeliwano na miejscu. Z pięćdziesięciu siedmiu tysięcy, którzy tamtej nocy opuścili Auschwitz, mniej niż dwadzieścia tysięcy dotarło do obozów gdzieś na terenie III Rzeszy. Wszyscy pozostali zostali zastrzeleni na drogach Polski lub Niemiec. Dlatego właśnie tę ewakuację ocalałych z Auschwitz nazywa się Marszem Śmierci.
To oznacza, że Armia Czerwona nie wyzwoliła Auschwitz – nie toczyła walk o wyzwolenie obozu. Kiedy dotarli do Auschwitz, Niemcy już dawno uciekli. Rosjanie, stracili przy tym, o ile dobrze pamiętam, trzydziestu czterech albo trzydziestu pięciu żołnierzy w walkach na Górnym Śląsku – i to wszystko. Ale mimo to, nie przeszkodziło im to w nadaniu orderu Bohatera Związku Radzieckiego generałowi Wasilijowi Pietrenko. Dwadzieścia pięć lat po wojnie, będąc z wizytą w komunistycznej Polsce, zdarzyło mi się spotkać Pietrenkę. Podszedłem do niego i zapytałem: Towarzyszu generale, jak to możliwe, że otrzymał pan medal za wyzwolenie Auschwitz? Przecież Armia Czerwona nie wyzwoliła obozu! Miałem szczęście, że był w dobrym humorze – spojrzał na mnie, machnął ręką w geście „idź stąd” i odwrócił się. Moi koledzy byli w szoku. Powiedzieli: Oszalałeś? Jesteśmy tutaj tylko dlatego, że zrobili nam łaskę, wpuszczając nas do Polski. Jeszcze nas aresztują – natychmiast przestań z nim rozmawiać!
Wiele lat później spotkałem generała Pietrenkę ponownie, gdy był już na emeryturze i przyjechał do Izraela na ceremonię 9 maja, upamiętniającą kapitulację nazistowskich Niemiec przed Związkiem Radzieckim. I oto znów go widzę – starszy pan w mundurze, oczywiście pełnym odznaczeń. Podszedłem do niego, a gdy mnie zobaczył, powiedział z niedowierzaniem: To znowu ty?
W niektórych kręgach wciąż, choć na szczęście coraz rzadziej, można usłyszeć, że Polacy współdzielą odpowiedzialność z nazistami za zagładę Żydów. Czy mógłbyś odnieść się do tej kwestii?
Wielu moich kolegów z obozu, Polaków, którzy urodzili się i wychowali w Polsce, mówiło, że niektórzy ich rodacy współpracowali z Niemcami. Czuli się w jakiś sposób winni temu, co działo się na ziemiach Polski. Zawsze powtarzam i powtarzałem, że w porównaniu do innych narodów odsetek polskich kolaborantów był marginalny. To Niemcy zaplanowali i zorganizowali Holokaust, to Niemcy stworzyli obozy zagłady w Polsce, to Niemcy byli komendantami, to Niemcy sprawowali władzę nad całym procesem zagłady.
Wśród dwudziestu czterech tysięcy Sprawiedliwych wśród Narodów, przynajmniej siedem czy osiem tysięcy, czyli jedna trzecia, to Polacy. Polacy wykazali się niewątpliwą odwagą. Polska zawsze miała odważnych ludzi. Ryzykowali oni własnym życiem i życiem swoich rodzin, albowiem w Polsce każda pomoc udzielona Żydom była karana śmiercią. Polska straciła wielu obywateli walcząc z Niemcami. Setki tysięcy Polaków zginęły w Auschwitz i innych obozach koncentracyjnych, a także w katowniach Gestapo ponieważ nie chcieli zaakceptować niemieckiego porządku. Sytuacja w okupowanych przez Niemców krajach Zachodniej Europy wyglądała zupełnie inaczej.
Nie można też pominąć faktu, że Polska miała największy ruch oporu w Europie podczas II wojny światowej – Armię Krajową. Prawie połowa wszystkich raportów, które dotarły do Aliantów z Europy kontynentalnej w latach 1939–1945, pochodziła z Polski. Wywiad Armii Krajowej jako pierwszy alarmował świat o niemieckich zbrodniach popełnianych na Żydach, w tym o niemieckim obozie koncentracyjnym w Auschwitz. Niestety, relacja Jana Karskiego nie została przez Aliantów potraktowana z należytym poważaniem. Musimy również pamiętać, że wojna mogłaby trwać znacznie dłużej, gdyby nie polskie raporty dotyczące niemieckiej Wunderwaffe. Mówię o tym wszystkim, ponieważ zbyt często stereotypy, ignorancja czy brak wiedzy umniejszają polski wkład w zwycięstwo Aliantów podczas II wojny światowej.
W dniu 19 stycznia 2014 roku Stowarzyszenie Niemieckich Historyków (VHD) zgodziło się, że używanie zwrotów takich jak „polskie obozy koncentracyjne” jest nieakceptowalne, ponieważ wprowadza w błąd co do odpowiedzialności za zbrodnie nazistowskie. Niemieckie media nie poświęciły jednak temu tematowi odpowiedniej uwagi…
To prawda, Auschwitz i inne obozy nie były polskimi obozami i nie miały nic wspólnego z Polską. Polska od lat domagała się, aby obozy koncentracyjne (w tym Auschwitz) nazywać niemieckimi. Od 1989 roku, niezależnie od tego, kto był u steru władzy w waszym kraju – Polska była proizraelska, a obecnie jest jednym z naszych kluczowych sojuszników.
Próbujesz zrozumieć historię, ale jej nie usprawiedliwiasz – kryjąc się za fałszywą zasłoną współczesnej poprawności politycznej. Jako świadek oraz ocalały z zagłady, zawsze mówisz i piszesz o tym, co zrobili Niemcy, a nie o tym, co zrobili naziści. Dlaczego dla Ciebie jest to takie ważne?
Nigdy nie używam słowa „naziści”, ponieważ nie byli „oni” odrębnym narodem, który przybył z odległej gwiazdy, z innej planety, wylądował na ziemi, niszczył ją przez dwanaście lat i wrócił na swoją planetę. Niemcy byli nazistami, to oni wybrali Hitlera na swojego przywódcę. Hitler nie zdobył władzy siłą – został wybrany na lidera najsilniejszej partii w 1933 roku. Niemcy mogli głosować na socjalistów, komunistów, ale zdecydowali się na jego. Nie mogą więc twierdzić, że nie byli nazistami – wszyscy nimi byli. Niemcy to naziści, a naziści to Niemcy. Dziś, każdy kto gdy próbuje ukryć tą przeszłość, relatywizuje historię.
Dziś, po sześćdziesięciu dziewięciu latach od zakończenia II wojny światowej Niemcy dążą do postawienia przed sądem ostatnich żyjących strażników z Auschwitz. Jak oceniasz tę decyzję?
Przez sześćdziesiąt lat Niemcy pozostawiły dziesięć tysięcy oprawców z SS bez jakiejkolwiek odpowiedzialności karnej. Każdy członek SS, który służył w obozie, był dla mnie mordercą, więc w mojej opinii powinni byli postawić ich przed sądem wiele, wiele lat temu, ale tego nie zrobili. Mieli oni kilka procesów, które zakończyły się klęską: niektórzy zostali uniewinnieni, inni dostali wyrok roku więzienia i natychmiast zostali uwolnieni, a większość z nich nigdy nie stanęła przed sądem i była bezkarna. Dziś, niemal 70 lat po wojnie, niemiecki wymiar sprawiedliwości próbuje pociągnąć do odpowiedzialności 90- i 95-letnich mężczyzn, którzy już nigdy nie staną przed obliczem Temidy – bo są za starzy, by uczestniczyć w procesie, a i tak umrą przed jego zakończeniem.
Powiedziałeś kiedyś, że chciałeś zobaczyć dzień, w którym Hitler przegra i przeżyć choćby jeden dzień dłużej niż on. Wciąż są osoby, które negują Holokaust. Czy twoim zdaniem, Hitler został ostatecznie pokonany?
Tak, został. Istnienie państwa żydowskiego na gruzach i popiołach europejskiego judaizmu jest tego dowodem.
Po upadku Muru Berlińskiego wydawało się, że większość społeczeństw europejskich wybierze demokratyczną drogę przemian. Dziś, w tej samej Europie, która niegdyś szczyciła się mianem strażnika praw człowieka, pojawiła się pokusa ich odrzucenia. Czy żyjemy w czasach kryzysu wartości?
Masz na myśli Rosję?!
Na przykład…
Oczywiście, Rosja je odrzuca, wszyscy o tym wiedzą. Putin to dyktator, a do tego zły… Trzeba położyć kres temu, co on próbuje zrobić na Ukrainie, jak to zrobić, nie wiem. Mogę zasugerować, że trzeba nałożyć sankcje na Rosję, to nie jest wielka sprawa, trzeba tylko zdecydować, jakie. Można zamrozić rosyjskie konta bankowe, można przestać kupować rosyjskie surowce. Europejczycy mają problem, bo potrzebują rosyjskiego gazu, ale nie zapominajmy, że za kilka lat gaz i ropa nie będą już tak dużym problemem. Putin o tym wie i dlatego chce mieć dyktaturę w Rosji, chce być rosyjskim dyktatorem. Teraz zadaniem całego świata jest jego powstrzymanie, pokazanie mu, że są granice, że są czerwone linie, bo jeśli nie, konsekwencje jego działań będą tragiczne dla wszystkich. Jeśli nie teraz, to w niedalekiej przyszłości. Tylko w ten sposób możemy uniknąć konfliktu. Mam nadzieję, że Europejczycy zdadzą sobie sprawę, co się dzieje zanim będzie za późno.
Co dla ciebie oznacza Ojczyzna? Uważasz, że istnieje Ziemia Obiecana? Czy jest to Izrael, a może to Zjednoczona Europa?
Zdecydowanie Izrael. Co do Zjednoczonej Europy, już nie jestem tego taki pewny…
Narody, które nie pamiętają własnej historii, nie mają przyszłości…Największym marzeniem Ireny Sendler było, aby ludzie pamiętali o tym co się wydarzyło. Doświadczenie naszej cywilizacji pokazuje jednak, że nie zawsze tak było i jest. Dlatego chciałbym zapytać: Co musimy zrobić, aby zachować pamięć – naszą i przyszłych pokoleń? Jak powstrzymać nacjonalizm, ekstremizm, jak uniknąć przyszłych konfliktów na świecie? Co zrobić, byśmy wreszcie wyciągnęli lekcje płynące z historii?
Bardzo się cieszę, że wspominasz Irenę Sendler. Była niezwykłą osobą i jednym z najlepszych, co mogło spotkać nasze narody. Odpowiadając na twoje pytanie, myślę, że musimy pamiętać o Niemczech Hitlera. Musimy także pamiętać o Stalinie – człowieku, który może nie planował mordowania milionów ludzi, ale mimo to ich zabił. Musimy pamiętać, że nie można dopuścić do sytuacji w której wielkie państwa znajdują się pod rządami dyktatorów lub przyjmują systemy dyktatorskie. Takie reżimy mają potencjał do podejmowania działań, które naruszają fundamentalne zasady współistnienia międzynarodowego, a społeczność międzynarodowa może nie być w stanie skutecznie zareagować, ani powstrzymać ich destrukcyjnych działań. To, co mówię, nie wynika jedynie z mojego doświadczenia jako ocalałego z piekła Holokaustu. Mówię to, ponieważ czuję moralny obowiązek dotarcia do jak największej liczby ludzi i podkreślenia konieczności przeciwdziałania takim tragediom, aby nigdy więcej nie miały one miejsca.
Dziękuję za rozmowę
Cała przyjemność po mojej stronie.
Rozmowa miała miejsce 14 lutego 2014 roku w hotelu Leonardo Royal w Berlinie oraz 5 marca 2014 roku w hotelu Maritim w Berlinie.
© All Content Copyright Jakub de Chyży
Noah Klieger, ocalały z Holokaustu, więzień Auschwitz. Działacz francuskiego ruchu oporu. Po II wojnie światowej walczył o niepodległość Izraela, był bohaterem wojennym. Przez ponad pięć dekad związany z największymi mediami międzynarodowymi, m.in. francuskim L’Equipe. Wiceprzewodniczący Międzynarodowego Komitetu Auschwitz. W 2017 roku był głównym mówcą podczas ceremonii Zgromadzenia Ogólnego ONZ. W 2015 otrzymał tytuł doktora honoris causa Uniwersytetu w Hajfie. Honorowy obywatel Strasburga i Ramat Gan. Laureat wielu prestiżowych wyróżnień i nagród m.in. B’nai B’rith World Center w kategorii za całokształt osiągnięć dziennikarskich, FIBA Hall of Fame oraz Orderu Legii Honorowej Republiki Francuskiej. Bohater filmu Boxing for Life.