Ze Śląska o Śląsku, Polsce i Europie
Klimat tematem amerykańskich wyborów
Kiedy kierowca Ubera w drodze do Parville opowiada, ze z powodu huraganu Katrina musiał się przeprowadzić w 2005 roku z Nowego Orleanu do Kansas City, a na tabliczkach wyborczych w Kansas City widzisz hasło „Glosuj za klimatem. Dla dzieci”, nie sposób było nie zauważyć, że zanim huragan Milton zbliżył się do wybrzeża Florydy, polityczne rozgrywki wokół tej katastrofy już dawno się rozpoczęły. Chociaż naturalne kataklizmy powinny wykraczać poza podziały partyjne, amerykańska rzeczywistość wygląda inaczej.
Wiceprezydent Kamala Harris stoi przed trudnym sprawdzianem. Huragan Milton to okazja, by pokazać, że potrafi zarządzać kryzysami. Z drugiej strony, Donald Trump nie zwlekał z oskarżeniami, zarzucając administracji nieudolność i szerząc dezinformację, mającą na celu podważenie pozycji Harris i Bidena. Dla swoich zwolenników tworzy alternatywną wersję rzeczywistości, nie zważając na fakty.
Harris nie pozostaje bierna. Już teraz, w programie „The View”, zarzuciła Trumpowi manipulowanie informacjami. Były prezydent, będąc poza urzędem, może bez konsekwencji podważać działania administracji, unikając odpowiedzialności za swoje słowa.
Podczas mojej podróży oglądałem m.in. Science on a Sphere w National Oceanic and Atmospheric Administration (NOAA) oraz globalny system obserwacji deszczu na Ziemi w Centrum Hydrometeorologii i Teledetekcji Henri Samueli School of Engineering na Uniwersytecie Kalifornijskim, gdzie naukowcy pokazali nam, jak precyzyjnie potrafią modelować ekstremalne zjawiska pogodowe i przewidywać przyszłe scenariusze klimatyczne.
Z moich rozmów z przedstawicielami wielu federalnych instytucji np. Białego Domu, Departamentu Stanu, Departamentu Energii czy Agencji Ochrony Przyrody, wyłaniał się obraz państwa, które opiera swoje działania na rzetelnej wiedzy naukowej. Mimo to, huragan Milton stał się kolejnym polem bitwy politycznej, gdzie prawda ściera się z dezinformacją.