Powodzie błyskawiczne i susze to dowody na zmianę klimatu. Miasta muszą się lepiej przygotować

W ostatnich dniach byliśmy świadkami kolejnych powodzi błyskawicznych, tym razem w Dąbrowie Górniczej, Warszawie, Zamościu i w innych miastach. Wcześniej w tym roku to samo widzieliśmy w Bielsko-Białej i powiecie Bielskim. Równocześnie mamy problem z suszami, szczególnie w rejonie województwa łódzkiego i mazowieckiego.

Susze i podtopienia idą w parze

W piątym okresie raportowania tj. od 1 maja do 30 czerwca 2024 roku średnia wartość Klimatycznego Bilansu Wodnego (KBW) dla kraju, na podstawie którego dokonywana jest ocena stanu zagrożenia suszą, była ujemna, wynosiła -121 mm. Deficyt wody w obecnym okresie w stosunku do poprzedniego okresu sześciodekadowego uległ zwiększeniu o 3 mm – podawał Instytut Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa w Puławach, który prowadzi monitoring suszy.

Mamy więc suchą ziemię, która w momencie nagłych opadów, nie jest w stanie wchłonąć takiej ilości wody. Wydawałoby się, że rozwiązaniem tego podwójnego problemu mógłby być zbiorniki retencyjne, aby móc zatrzymywać wodę i wykorzystywać ją kiedy opadów brakuje.

– Powinniśmy na pewno rozważyć takie rozwiązanie w miastach, gdzie intensywne opady coraz częściej powodują podtopienia i powodzie. Badania pokazują, że zarówno mała infrastruktura, w postaci zbiorników na deszczówkę, jak i większe rozwiązania w postaci podziemnych zbiorników retencyjnych znacznie zmniejszają ryzyko miejskich powodzi – dr inż. Edyta Łaskawiec, Instytut Technologii Paliw i Energii.

Finansowanie i droga prawna – przeszkody na drodze do retencji

Retencja, zazielenianie miast i mądra gospodarka wodna pomoże lepiej przystosować miasta do cieplejszego lata i w walce z suszą. Do 2027 r. przeznaczymy 7 mld zł w ramach programu FEnIKS na wsparcie małej i dużej retencji w polskich miastach – informuje Ministerstwo Klimatu i Środowiska.

Niestety, w przestrzeni miejskiej często nie mamy możliwości podjęcia szybkich działań, w kierunku zielonych rozwiązań, które mogłyby poprawić zdolności adaptacyjne miast, wtedy musimy postawić na infrastukturę. W europejskich stolicach, takich jak Paryż czy Londyn stawia się na ogromne budowle, u nas lepiej mogłyby się sprawdzić sieci mniejszych zbiorników retencyjnych – dr inż. Edyta Łaskawiec, Instytut Technologii Paliw i Energii.

Okazuje się jednak, że budując zbiorki retencyjne w Polsce trzeba pokonać drogę prawną, a więc uzyskać zgody lub pozwolenia wodnoprawne. Co w zasadzie działa spowalniająco na realizowanie takich działań przez samorządy.

W przypadku większych urządzeń wodnych wymagane jest uzyskanie pozwolenia wodnoprawnego, ponieważ takie obiekty w sposób istotny wpływają na stosunki wodne na danym terenie – informuje Ministerstwo Infrastruktury.

Tymczasem mniejsze projekty retencyjne także muszą przejść inną drogę prawną – uproszczoną, ale formalną i zawierającą znaczą liczbę ograniczeń. Jest to zgłoszenie wodnoprawne, którego należy dokonać przed rozpoczęciem inwestycji. Przy czym podejmowane działania nie mogą wpływać na sąsiednie działki, chyba że przy pisemnej zgodzie właściciela.

Obecnie na podstawie zgłoszenia wodnoprawnego mogą być realizowane stawy retencyjne o powierzchni nieprzekraczającej 5000 m2 oraz głębokości nieprzekraczającej 3 m od naturalnej powierzchni terenu, które nie są napełniane w ramach usług wodnych, tylko wyłącznie wodami opadowymi, roztopowymi lub wodami gruntowymi – tłumaczy nam stan prawny Ministerstwo Infrastruktury.

Samorządy w nierównej walce

Dofinansowania na systemu retencji można zdobyć w Ministerstwie Klimatu i Środowiska w ramach działania „Adaptacja do zmian klimatu”. W pierwszym naborze przyznano 136 261 628,08 zł dofinansowań.

Beneficjentami są miasta: Chełm, Jasło, Biłgoraj, Ciechanów, Bartoszyce, Stalowa Wola, Mława, Ostrowiec Świętokrzyski, Busko Zdrój, Siedlce, Dębica i Krosno – wylicza Ministerstwo Klimatu.

W ramach innego naboru i w działaniu „Adaptacja terenów zurbanizowanych do zmian klimatu” pozytywnie oceniono wnioski większych miast, w tym między innymi: Bielsko-Białej, Gorzowa Wielkopolskiego, Warszawy, Bydgoszczy czy Gliwic.

Rozwijanie retencji w miastach musi przyśpieszyć

Przede wszystkim nie powinniśmy zwlekać z podejmowaniem działań. Skutki zmiany klimatu będą powodować szkody w infrastrukturze miejskiej, w tym wodno-kanalizacyjnej, a koszty adaptacji i tak są niższe, niż szkody jakie będą wywoływać ekstremalne zjawiska pogodowe w przyszłości – wyjaśnia dr inż. Edyta Łaskawiec, Instytut Technologii Paliw i Energii.

Tymczasem do 2 stycznia 2028 roku wszystkie miasta powyżej 20 tyś. mieszkańców będą musiały uchwalić miejskie plany adaptacji do zmian klimatu. To ten dokument będzie wskazywał jak chcą zwiększać udział terenów zielonych oraz jak zagospodarują wody opadowe i roztopowe. Standaryzuje to też różne strategie, działania i dokumenty, które powstały dotychczas.

Sebastian Pypłacz
Sebastian Pypłacz

Redaktor naczelny Śląskiej Opinii. Członek zarządu Związku Górnośląskiego.