Ze Śląska o Śląsku, Polsce i Europie
Pionierka i buntowniczka. Brakuje jej w polskiej szkole
O tym, dlaczego w polskiej szkole warto mówić więcej o Skłodowskiej-Curie i wzorem Japończyków wpisać jej biografię na listę lektur.
Dużo w ostatnich tygodniach mówiono i pisano o kanonie lektur szkolnych. Korekta, jaka dotknęła listę tekstów literackich, które według podstawy programowej mają przeczytać – w całości lub we fragmentach – dzieci i nastolatki w polskiej szkole, wywołała przy okazji lawinę krytycznych komentarzy (warto dodać: jak zawsze zresztą). Jako czynny polonista nie przyłączyłem się do tego chóru. Uważam, że zaproponowane zmiany są dobre, co jeśli weźmiemy pod uwagę, że także w życiu codziennym lubię posługiwać się szkolną skalą ocen, oznaczać może tylko jedno: jest OK, ale pojawiają się mankamenty, które należy wyeliminować, żeby było bardzo dobrze.
Ten tekst nie będzie stricte o liście lektur. To bardziej życzeniowa wersja zaklinania rzeczywistości i jednocześnie próba zwrócenia uwagi na jedną, ale dość istotną kwestię obecności w polskiej szkole postaci Marii Skłodowskiej-Curie. Nieprzypadkowo decyduję się na napisanie tych słów właśnie teraz, ponieważ 4 lipca minęło dziewięćdziesiąt lat od śmierci tej wybitnej fizyczki i chemiczki.
Zapewne wiele osób już o tym wie, ale dla formalności przypomnę: biografia Marii Skłodowskiej-Curie jest lekturą szkolną w Japonii. Z informacji, jakie znalazłem w Internecie wynika, że chodzi o książkę, której tytuł w tłumaczeniu na język polski brzmi po prostu „Biografia Madame Curie”. Jej autorką jest Ève Curie Labouisse, córka Marii i Piotra Curie. Młodzież z Kraju Kwitnącej Wiśni sięga oczywiście po japońskie tłumaczenie wspomnianej pozycji.
Nigdy nie byłem orłem z chemii. Jako uczeń zdecydowanie lepiej radziłem sobie z fizyką i matematyką, ale to szeroko pojęta humanistyka od początku wydawała mi się ścieżką, jaką powinienem podążać. Dzisiaj – jako pan od literatury – uważam, że postać Skłodowskiej zasługuje na więcej miejsca w polskiej szkole. Wzorem tej japońskiej – nawet na miejsce na liście lektur.
Tak, biografia Marii Skłodowskiej-Curie powinna być lekturą w polskiej szkole, podobnie jakma to miejsce w jej japońskim odpowiedniku. Doskonale rozumiem, że te dwa systemy edukacji różnią się od siebie. Wiem również, że postać polskiej chemiczki już teraz jest obecna w naszej podstawie programowej i to nawet na poziomie wczesnoszkolnym (mowa o pozycji „Mania, dziewczyna inna niż wszystkie. Opowieść o Marii Skłodowskiej-Curie” pióra Julity Grodek). Uważam jednak, że polski nastolatek nie straciłby na tym, gdyby – podobnie jak jego rówieśnicy z Azji – sięgnął po książkę o życiu Madame Curie.
Maria Skłodowska-Curie, znana ze swoich osiągnięć w dziedzinie fizyki i chemii, jest postacią międzynarodową, którą doceniają nie tylko Polacy (wyrazem tego wspomniana już obecność na japońskiej liście lektur, ale także zajęcie pierwszego miejsca w zestawieniu stu kobiet, które zmieniły świat opublikowanym przez magazyn „BBC History”[1]). Chociaż od jej śmierci minął prawie wiek, cały czas pozostaje inspiracją. Biografia, po którą zobligowani są sięgnąć uczniowie i uczennice w Japonii, jest wykorzystywana nie po to, aby – mówiąc kolokwialnie – dowalić im kolejne iks stron do przeczytania, ale celem przybliżenia postać wybitnej, która pokonała liczne trudności i przeszkody, by ostatecznie osiągnąć sukces w nauce.
Skłodowska jest wzorem do naśladowania. Pierwsza kobieta, która zdobyła Nagrodę Nobla, i jedyna, która otrzymała to wyróżnienie w dwóch różnych dziedzinach (fizyka i chemia), jest doskonałym przykładem determinacji i pasji do nauki – spychanej na dalszy plan w erze dezinformacji i antynaukowych działań. Jej życie i postawa są więc tym bardziej cenne dzisiaj, kiedy pseudoteorie i ich piewcy zdobywają coraz większy aplauz ogłupianej przez algorytmy internetowej publiki. Droga, jaką przeszła – pełna trudności, od wyjazdu z Polski w poszukiwaniu lepszych możliwości edukacyjnych, aż po niestrudzoną pracę w laboratorium we Francji – pokazuje, że z odpowiednią motywacją i dzięki pracy można pokonaćprzeszkody, które początkowo wydają się nie do przejścia. Takie historie mogą stać się inspiracją i pokazać młodym ludziom, że wytrwałości w dążeniu do własnych celów, niezależnie od napotkanych trudności, jest warte zachodu.
Pionierka. Geniuszka. Buntowniczka – te trzy określenia widnieją na grafice promującej brytyjski film „Radioactive”, którego premiera w 2019 roku – trochę z powodu pandemii – została pominięta przez międzynarodową widownię. Biograficzny obraz skupia się na życiu Skłodowskiej już w Paryżu i jej walce ze stereotypami, niepostępowym myśleniem w zdominowanym przez mężczyzn świecie (nie tylko tym naukowym), a nawet niechęcią z powodu pochodzenia. Trzeba bowiem przypomnieć pewną rzecz: życie Skłodowskiej-Curie przypadło na czasu, gdy kobiety miały ograniczone możliwości edukacyjne i zawodowe.Negatywne skutki takiego nastawienia dla Skłodowskiej były jeszcze większe, bowiem dotknęły nie tyle kobietę, co kobietę z Polski we Francji. Maria pokonała te bariery i stała się jedną z najważniejszych postaci w historii nauki. Jej przykład może służyć jako potężny symbol równości płci, inspirując zarówno dla dziewczęta, jak i chłopców do przełamywania stereotypów płciowych. Skłodowska-Curie pokazała, że kobiety mogą osiągać wielkie sukcesy w nauce i spełniać się w niej, co jest niezwykle ważne w kontekście promowania równości szans i wzmacniania pozycji kobiet we współczesnym społeczeństwie.
Słyszę pokrzykiwanie, że uprawiam lewacki bełkot? Prawda leży jednak zupełnie gdzie indziej. Zajęcie się przez Skłodowską pracą naukową i trwanie przy tym, było formą buntu przeciwko społecznym oczekiwaniom wobec kobiet na przełomie dziewiętnastego i dwudziestego wieku. Swoimi działaniami – także tymi codziennymi, jak jazda na rowerze w skróconej dla wygody spódnicy lub zdanie kursu na prawo jazdy – drażniła większość zakorzenioną w patriarchalnej kulturze i obyczajach. Już jako noblistce odmówiono jej przyjęcia do Akademii Francuskiej, która zrzeszała najtęższe głowy. Męskie głowy. Tak, powodem nie był niezadowalający dorobek naukowy, ale płeć. Podjętą decyzję uzasadniono w najbardziej mizoginistyczny sposób: „Kobieta nie może być członkiem Akademii Francuskiej”. Skłodowska robiła jednak, jak powiedzieliby współcześni, swoje i nie bała się konsekwencji.
Dla równowagi, aby połechtać antyfeministyczne i bardziej narodowe środowiska, warto zwróci uwagę na to, że postać Marii Skłodowskiej-Curie jest doskonałym argumentem na promowanie polskości. Nikt przecież nie zaprzeczy faktom: Skłodowska jest jedną z najważniejszych postaci związanych z polską nauką, a jej osiągnięcia są częścią dziedzictwa narodowego. Znajomość jej życia i pracy może wzmocnić poczucie dumy i tożsamości kulturowej wśród młodych Polek i Polaków. Być może w wielu przypadkach trudno będzie jej konkurować z Young Losią czy Lexy Chaplin, ale i tak warto spróbować. Osobiście, jako człowiek, który pracuje na co dzień z młodzieżą, wierzę, że wkład w naukę i międzynarodowe uznanie, jakie zdobyła, może konkurować z – ekhm… – dokonaniami przedstawicielek obecnej popkultury. Zresztą polska chemiczka wcale w tej kategorii nie stoina straconej pozycji. Wszak popularny mem z nią w roli głównej (z co prawda wulgarnym, ale chwytliwym hasłem Tu się j*bnij), który trafił nawet na koszulki, ciągle pozostaje w świadomości polskich użytkowników social mediów i od czasu do czasu jest wykorzystywany jako riposta w internetowych sporach.
Najważniejsze wydają się uniwersalne wartości, jakie wiążą się z postacią Skłodowskiej-Curie. Historia jej życia zdecydowanie należy do tych ponadczasowych. Poświęcenie, skromność, odpowiedzialność społeczna i etyka pracy przy jednoczesnym buncie i przeciwstawianiu się złym stereotypom są przecież cechami, które warto promować wśród przedstawicieli każdego pokolenia. Pracując bezinteresownie na rzecz dobra ludzkości, Skłodowska-Curie pokazała, że nauka może być służbą społeczną (chociażby w trakcie pierwszej wojny światowej przygotowując flotę ambulansów rentgenowskich, które nazywano od jej nazwiska Les Petites Curies, czyli w wolnym tłumaczeniu „małe Curie”; efektem tego działania ratunek wielu żyć na froncie). Postawa noblistki może inspirować uczniów do podejmowania działań na rzecz innych, rozwijania empatii i odpowiedzialności społecznej, co w dzisiejszym świecie jest niezwykle istotną kompetencją, o czym zwykliśmy zapominać w polskiej szkole.
Wprowadzenie biografii Marii Skłodowskiej-Curie jako lektury szkolnej w Polsce mogłoby mieć głęboki i pozytywny wpływ na współczesną młodzież. Nie twierdzę, że wzorem Japończyków należy postawić na książkę autorstwa córki noblistki. Kapitalną pracą jest„Zakochana w nauce” Tomasza Pospiesznego, jednak ta mogłaby odstraszyć młodzież objętością (ponad czterysta stron). Ciekawe jest także mające w tym roku swoją premierę pierwsze polskie krytyczne wydanie autobiografii i wspomnień Marii o mężu Piotrze Curie(„O swojem życiu i pracach”). Pozycja ta wydaje się jednak zbyt przestarzała pod względem języka. Może zatem jeszcze coś innego, przystępniejszego dla młodych czytelników, coś, co miałoby dopiero powstać? Jedno wydaje się pewne: taka lektura mogłaby przyczynić się do rozwijania postaw i umiejętności, które są kluczowe w dzisiejszym dynamicznym i globalizującym się świecie, a jak powszechnie wiadomo, właśnie takiej literatury brakuje w szkolnym kanonie najbardziej.
[1] Mark Brown, Marie Curie tops BBC History poll of women who changed the world, na: https://www.theguardian.com/lifeandstyle/2018/aug/09/marie-curie-tops-bbc-history-poll-of-women-who-changed-the-world, dostęp: 4.07.2024 r.