Ze Śląska o Śląsku, Polsce i Europie
Szymura: Mały, wielki Cieszyn
Początkowo miałem napisać wyłącznie o kanapkach cieszyńskich jako lokalnym rarytasie. Po kilku dniach od mojej ostatniej wizyty Cieszynie zmieniłem plan! Będzie o kanapkach, ale też będzie o dziedzictwie gastronomicznym Cieszyna, bo mimo że to tylko ok. 60 tys. miasto to swoją historią i bogactwem jedzenie mogłoby obdzielić nie jedno małe państwo.
Zacznijmy od kanapek. Czym są te słynne cieszyńskie kanapki? To przede wszystkim kroma jasnego pszennego pieczywa w typie weka vel. francuz (inni powiedzą: baton, bułka wrocławska, angielka), posmarowana masłem na której leży kilka kawałków solonego śledzia, plaster jajka ugotowanego na twardo, cebula, natka pietruszki i do tego majonez. To wersja kanoniczna. Dostępne są również kanapki z szynką, pastą z makreli, czy pastą jajeczną! I ten ostatni składnik kanapki, czyli pastę jajeczną jeszcze rozwiniemy, wróćmy na razie do kanapki ze śledziem. Skąd śledzie w Cieszynie? Z Bałtyku? Z Adriatyku? (Niech was ta druga pozycja nie zaskakuje, z Cieszyna jest tam samo daleko nad Adriatyk, jak nad Bałtyk!) Wracając do cieszyńskiego śledzia, to najprawdopodobniej pierwotnie pochodził on z północnego Atlantyku, gdzieś z okolicy Islandii.
Co ma wspólnego Islandia z Cieszynem? Odpowiedź brzmi wafelki. Tuż po wojnie z cieszyńskiej fabryki wafelków nad Olzą, płynęły dostawy słodkości właśnie na Islandię. Z drugiej strony jako forma wymiany barterowej do Cieszyna trafiały śledzie. I w ten sposób w zakładowym sklepie fabryki wafelków, mniej więcej od lat 40tych XX wieku pojawiły się kanapki ze śledziem. I to one dały początek historii cieszyńskich kanapek. A dlaczego tego kanapki przetrwały do czasów dzisiejszych? Tutaj wróćmy do kanapki w wersji z pastą jajeczną. Czy pasta jajeczna Wam się z czymś kojarzy? Nie!? A powinna, bo to już prosta droga do Wiednia, do kanapek słynnego pana Trześniewskiego, którymi raczyli i raczą się wiedeńczycy. A co ma Wiedeń wspólnego z Cieszynem? Oba miasta były przez wieki pod panowaniem Habsburgów. Wiedeń dla cieszynian był dłużej stolicą niż Warszawa. To właśnie zamiłowanie cieszynian do Wiednia sprawiło, że w tym mieście pojawił się tramwaj! Myślę, że z pełną powagą możemy przyjąć, że miłość cieszynian do kanapek wzięła się właśnie ze wspólnej historii i miejskiej rywalizacji małego Cieszyna, z wielkim Wiedniem.
To jednak historia kanapek, a na początku napisałem, że Cieszyn to coś znacznie więcej niż kanapki! Wróćmy na chwilę do wafelków, o których wspomniałem, to produkowane do dziś „Prince Polo”, która są niezwykle popularne w Polsce, ale na Islandii są po prostu synonimem wafelka w czekoladzie. Wiecie, to tak jak większość Polaków mówi na każde buty sportowe „adidasy”. To mniej więcej ten poziom zakorzenienia w świadomość Islandczyków.
Mamy kanapki, mamy wafelki. Z czego słynie jeszcze Cieszyn? Przede wszystkim ze swojego zamkowego browaru, który również jest spuścizną po Habsburgach. Cieszyn i okolice słyną również z cieszyńskich ciasteczek, które jak udało mi się ustalić, są wypiekane w okresie Świąt Bożego Narodzenia, ale również innych specjalnych okazji na przykład wesel. Czy to już wszystko? A skąd! Cieszyn to również brama do kuchni czeskiej i produktów zza Olzy i odwrotnie. Dla wielu mieszkańców województwa śląskiego Cieszyn to skojarzenie z lat 90tych, kiedy to przechodziło się przez granicę po piwo, mocne alkohole np. „rum” Bozkov. Do dziś ulica odbiegająca od Mostu Przyjaźni, po czeskiej stronie ulica Hlavni (Główna) jest wypełniona sklepami z alkoholami oraz innymi czeskimi specjałami.
A to wszystko tylko wierzchołek góry lodowej, bo jeśli spojrzymy na historię tego miasta i obecność w dawnych czasach diaspory żydowskiej, niemieckiej, a dziś po czeskiej stronie wietnamskiej, po polskiej coraz częściej ukraińskiej, to powstaje nam prawdziwy kulturalny i gastronomiczny tygiel.