Nowe fakty po tragicznym wypadku w kopalni Sobieski. Prokuratura prowadzi śledztwo. „Oni umierali w męczarniach”

Sprawie tragicznego wypadku w kopalni Sobieski w Jaworznie, w którym zginęło czterech pracowników, przygląda się prokuratura. Przeprowadzono sekcję zwłok zmarłych i eksperyment procesowy, przesłuchiwani są także świadkowie. Niedawno w zakładzie pojawił się nawet prezydent Andrzej Duda, który wyraził solidarność z rodzinami ofiar katastrofy.

Prezydent Andrzej Duda pojawił się w Zakładzie Górniczym Sobieski w Jaworznie, gdzie spotkał się z zarządem Polskiej Grupy Górniczej, do której należy kopalnia, a także z kierownictwem zakładu oraz zespołami ratownictwa górniczego. Mówił o „smutnej i szczególnej atmosferze”, która panuje w Jaworznie po tragicznym wypadku, w którym zginęło czterech górników. Prezydent wyraził solidarność z rodzinami ofiar katastrofy, złożył im również wyrazy współczucia i kondolencje. Serwis JAW podaje, że Andrzej Duda zdobył się także na osobiste wyznanie. „Wspomniał, że w ZG Sobieski pracował jego chrzestny oraz brat jego mamy. Prezydent zaznaczył, że czuje się częścią tej społeczności, która teraz przechodzi przez trudny czas”, czytamy.

„Doszło tutaj do wypadku, w którym, niestety, zginęło czterech górników z tej kopalni. To największy w tym roku zbiorowy wypadek śmiertelny w polskim górnictwie. W pozostałych wypadkach, w których brały udział pojedyncze osoby, do tej pory w kopalniach zginęło w Polsce w tym roku 11 osób. No niestety, tutaj czterech górników. Więc w sumie w tym roku jest to 15 górników, którzy zginęli w wypadkach w naszym przemyśle wydobywczym. Jest to zatem tutaj, w Jaworznie, bardzo szczególna i smutna Barbórka. Bo dzisiaj 4 grudnia i w związku z tym przybyłem tutaj, żeby być z ratownikami, żeby być ze społecznością górniczą tej kopalni, tego miasta, właśnie ze względu na to, że musieli przejść przez ten tak straszny moment. Od lat, od wielu, wielu dziesięcioleci – można powiedzieć – nie było tutaj tak poważnego wypadku jak ten”, mówił prezydent Andrzej Duda. „Jest to bardzo trudny czas – czas żałoby tutaj, w kopalni. Ale jestem z całą społecznością kopalni Sobieski, z całą społecznością spółki i Jaworzna”, dodawał.

Tymczasem po wypadku w kopalni Sobieski na jaw wychodzą nowe fakty. Prokurator Waldemar Łubniewski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Sosnowcu, w rozmowie z „Super Expressem” zdradził, że na miejscu przeprowadzono eksperyment procesowy, ponadto wykonano już sekcję zwłok zmarłych górników, w której brało udział dwóch prokuratorów. „Prowadzimy śledztwo w kierunku sprowadzenia zdarzenia zagrażającego życiu i zdrowiu wielu osób i mieniu o wielkich rozmiarach, mającego postać gwałtownego wyzwolenia się energii, którego następstwem była śmierć czterech osób, a ponadto uszczerbek na zdrowiu dwóch kolejnych. Jeden z dwóch górników, którzy przeżyli, został przesłuchany w charakterze świadka, natomiast stan zdrowia drugiego nie pozwalał na jego przesłuchanie”, podkreślił prok. Łubniewski.

Jerzy Markowski, ekspert górniczy, mówi wprost, że nie była to wina żywiołu, tylko „klasyczny błąd technologiczny”. Jego zdaniem, wlano tej wody za dużo, a efektem było to, że konstrukcja nie wytrzymała i doszło do rozerwania rurociągu. „Ponieważ w sąsiedztwie byli ludzie, skończyło się to taką tragedią. (…) Ci, którzy zginęli, są ofiarami, na pewno nie zrobił tego żaden z tych górników. Rozerwanie tego rurociągu można porównać do wybuchu granatu, to była klasyczna detonacja, tylko w tym wypadku wody. Ci ludzie umierali w męczarniach”, powiedział w „SE”.

Śledztwo prokuratury trwa. Do sprawy zapewne będziemy jeszcze wracać.

Bartosz Wojsa
Bartosz Wojsa

Dziennikarz, wydawca strony głównej w „Super Expressie”.