Ze Śląska o Śląsku, Polsce i Europie
Nowe życie ulicy
Widzieliście już nową ulicę Warszawską? Ochy i achy nie mają końca i piszę to bez ironii, bo całość, czyli tak naprawdę fragment ulicy Warszawskiej wygląda naprawdę dobrze!
To dobrze, a nawet bardzo dobrze, że kolejny kawałek ulicy w ścisłym centrum miejsca zmienia się pod pieszych, a nie pod samochody. Zresztą ulica Warszawska jest klasycznym przykładem tego, że szeroka jezdnia i dziesiątki miejsc parkingowych wzdłuż niej nie są receptą na ożywienie miasta. Ktoś powie, że ulicę Warszawską zabił rozpoczęty 18 lat temu remont. To prawda! Czy nie zastanawia was jednak, dlaczego ta ulica po kilkunastu latach od remontu nie wróciła do poprzedniego życia?
Przecież została zachowana jezdnia, zostały zachowane miejsca parkingowe, a mimo tego ta ulica nie odżyła. Dlaczego? A może dlatego, że to wszystko, co było przed remontem, było elementem wcześniej zastanym, do którego z czasem doklejało się co raz to więcej i więcej samochodów. A prawdziwy bum samochodowy na naszych ulicach nastąpił po 2004 roku, taki efekt uboczny wstąpienia naszego kraju do Unii Europejskiej. Wiecie, Niemcy płakali jak sprzedawali. Pomiędzy rokiem 2004, a 2008 liczba zarejestrowanych samochodów r./r. rosła o ok. 8-10% (z wyjątkiem roku 2005 – wzrost o ok. 4%). Spowolnienie nastąpiło dopiero w roku 2009, kolejny efekt uboczny tym razem kryzysu finansowego [dane za: Tomasz Mutrynowski, Rynek samochodów osobowych w Polsce]. Ulica Warszawska po remoncie, który zakończył się w roku 2009, była ulicą w zupełnie innej rzeczywistości. Katowiczanie, jak i mieszkańcy innych miast już wtedy zachłysnęli się względnie tanimi samochodami. Coraz mniej chodziliśmy, coraz więcej jeździliśmy do pierwszej galerii handlowej przy ul. Chorzowskiej, do hipermarketów na Osiedlu Paderewskiego i tak sklepy, które przetrwały remont, znikały.
Trzeba było kilkunastu lat, żebyśmy zmienili optykę i uświadomili sobie, że ulica trup nie pasuje do ścisłego centrum Katowic, dlatego gorąco dziś kibicuję tej przemianie i liczę na więcej. Jestem przekonany, że ulica Warszawska w nowej odsłonie już za kilkanaście miesięcy będzie na nowo tętniła życiem, tak jak to się stało z ulicą Mariacką. Po remoncie nikt nie wierzył, że ten deptak tam się uda. I udał się, chociaż nie jest wolny od wad. I skoro przy wadach jesteśmy, to powiedzmy sobie szczerze „nowa” Warszawska też nie jest od nich wolna. Zacznijmy od miejskich mebli, to kolejna ulica z innymi ławkami, koszami, stojakami na rowery. Nie rozumiem, dlaczego tego nie ograniczamy. Przecież to ułatwiłoby w przyszłości naprawy i konserwację. Kolejna wada? Roślinność. O ile większość nasadzeń jest naprawdę zaplanowana z głową, to mam obawy o przyszłość cisowego żywopłotu, który został upchnięty pomiędzy jezdnię i torowisko. I kolejny minus, chyba najpoważniejszy, czyli niewielka przestrzeń na wystawianie ogródków. Wierzę, że będzie ich za kilka być może kilkanaście miesięcy naprawdę dużo. To oczywiście szczegóły, które nie zaważą na sukcesie lub porażce, bo przemiana sama w sobie już jest sukcesem. I na koniec kultura parkingowa. Niestety nowy salon miasta już jest powoli rozjeżdżany. Z tymi nawykami trzeba po prostu walczyć.