Ze Śląska o Śląsku, Polsce i Europie
Pochwała przegranych. Recenzja serialu dokumentalnego „Break Point”
Tenis, który dla wielu osób jest sportem mocno elitarnym, a przez to nudnym, w dokumencie „Break Point” pokazany został z innej strony. Trudno stwierdzić czy lepszej.
Styczniowa premiera pierwszych pięciu odcinków serialu „Break Point” przeszła w naszym kraju trochę bez echa. Dopiero dzisiaj, kiedy Netflix zaprezentował kolejne epizody, tytuł zyskał większy rozgłos. Powód? Obecność przed kamerami Igi Świątek i przede wszystkim jej aktualnie największej rywalki, Białorusinki Aryny Sabalenki. Bez względu na to, czy pół roku temu widzieliście pierwsze odcinki, czy też teraz sięgniecie od razu po wszystkiedziesięć, jedno jest pewne: produkcja jest warta poświęcenia jej czasu.
Serial „Break Point” to historia w dwóch pięcioodcinkowych odsłonach, które, chociaż stanowią jedną całość, trochę się od siebie różnią. Pierwsza część, mająca swoją premierę w styczniu 2023 roku, skupia się na zakulisowym życiu tenisistów w trakcie turniejów w Australii oraz Francji i wydaje mi się bardziej dynamiczna. Twórcy dokumentują na tym etapie pewien proces poszczególnych zawodników, ich rozwój – osobowościowy i sportowy – jaki ma miejsce z meczu na mecz, z zawodów na zawody. Widać to szczególnie na przykładzie Nicka Kyrgiosa – tenisisty, którego obecność na korcie nie ogranicza się jedynie do gry, ale także zachowania, które nie każdemu przypada do gustu. Kolejne pięć odcinków (udostępnionych w czerwcu) skupia się na Wimbledonie, nowojorskim turnieju US Open oraz zawodach kończących sezon, w których prawo startu mają tylko najlepsze zawodniczki i najlepsi zawodnicy. W tej części autorzy wyraźnie zwolnili, większy nacisk kładąc na personalną narrację, relacje bohaterów z rywalami i ich wewnętrzne przeżycia.
Z wiadomych względów ekscytujące wydają się fragmenty poświęcone Idze Świątek, których przekaz w zasadzie skupia się na jednym: trudno jest się dostać na szczyt, ale jeszcze trudniej jest na nim pozostać. Polka otwarcie mówi o tym, że odczuwa presję i pogoń rywalek, które na każdy mecz z liderką rankingu mobilizują się dwukrotnie (wspomniana już Sabalenka stawia sprawę jasno: „Iga jest moim celem”). To jednak nie – jak mogłoby się wydawać – wygrywająca niemal wszystkie spotkania Świątek jest główną bohaterką serialu.
Break Point kadr z serialu
Kamery towarzyszą przede wszystkim tym, którzy w 2022 roku na światowych kortach byli wiecznie drudzy. Amerykanie przyzwyczaili nas do tego, że kręcąc filmy fabularne o sportowcach, pokazują ich drogę pełną wyrzeczeń, potknięć i porażek, ale wszystko to finalnie prowadzi do triumfu. Życie zwykło pisać jednak odmienne scenariusze, które nie zawsze da się wyreżyserować zgodnie z przyjętymi standardami. „Break Point” skupia się przede wszystkim na tych, którzy przez ostatnie dwanaście miesięcy stawali na drodze późniejszych mistrzów i mistrzyń. Nick Kyrgios potrafi czarować uderzeniami i w trakcie jednego spotkania być zarówno aniołem, jak i diabłem. Ons Jabeur jest bohaterką nie tylko sportową, ale także kulturową, wzorem dla wszystkich tunezyjskich kobiet. Pomimo ciężkiej pracy i wyrzeczeń, oboje ostatecznie przegrywają, bo ktoś inny potrafił utrzymać nerwy na wodzy, zagrać jedną genialną piłkę więcej, przegonić demony o pięć minut wcześniej. Wspomniane skierowanie reflektorów na sportowców ponoszących porażki twórcywykorzystali także do pokazania pożegnania z kortem Sereny Williams, które miało miejsce właśnie w trakcie turniej US Open. Zawodniczka odpadła wówczas w jednej z wczesnych rund nawojowskich zawodów. Jej pełen sukcesów sportowy życiorys nie pasował w pełni do koncepcji przyjętej przez autorów, dlatego dla równowagi i podtrzymania wzorca na ekranach pojawił się czarnoskóry Frances Tiafoe – reprezentujący USA, ale mający korzenie w Sierra Leone tenisista, dla którego – jak nietrudno się domyślić – sport stał się przepustką do lepszego świata. On finalnie także przegrywa, ale wszystko, co najlepsze, jak sugeruje dokument, ma jeszcze przed sobą.
„Break Point” pokazuje, że to, co dzieje się na korcie, jest tylko efektem końcowym, czubkiem góry lodowej, której większość znajduje się pod taflą wody, daleko od ludzkiego wzroku. Pojawiające się głosy krytyki, że twórcy dokumentu polegli na montażu, ponieważ zamiast pokazać genialne zagrania tenisistów, woleli kierować kamery na reakcje ich bliskich lub stosować zbliżenia na twarze poszczególnych sportowców wyrażające grymas radości lub niezadowolenia, nijak mają się do rzeczywistości. Serial stawia bowiem na inną stronę tenisa – niekoniecznie tę piękniejszą dla oka, trudną, bolesną, odsłaniającą tajemnice szatni i treningu oraz przede wszystkim mentalne podejście gwiazd tego wyjątkowego sportu. I właśnie dla poznania tych rzeczy warto spędzić czas przed ekranem. To tylko dziesięć odcinków, które zdążycie obejrzeć jeszcze przed startem tegorocznego Wimbledonu.
Serial dokumentalny „Break Point” dostępny jest na platformie Netflix.