Ze Śląska o Śląsku, Polsce i Europie
Łukasz Minta zarzuca Arturowi Rojkowi i jego żonie nadużycia przy organizacji festiwalu
Łukasz Minta i Artur Rojek byli pomysłodawcami łódzkiego wydarzenia muzycznego – Great September to festiwal, który miał być szansą dla mniejszych zespołów do zdobycia rozgłosu wśród polskich słuchaczy. Organizatorzy zakończyli jednak wspólną pracę, co postanowił skomentować Łukasz Minta. W obszernym poście na Facebooku opisał współpracę z Arturem Rojkiem i jego żoną, której fundacja miała być miejscem gromadzenia funduszy z dotacji i wpływów finansowych od sponsorów. Minta opisuje trudną komunikację z żoną muzyka, a także problemy z uzyskaniem umowy. Jak podkreśla autor posta, aktualnie próbuje wyegzekwować zapłatę za wykonaną przez siebie pracę.
„W związku z zakończeniem mojej pracy w Łodzi postanowiłem opowiedzieć Wam o festiwalu Great September, w organizację którego byłem zaangażowany przez ponad rok, a po którym zostały mi tylko długi. Piszę to również dlatego, że do tej pory sporo osób kontaktuje się ze mną myśląc, że mam coś wspólnego z tą imprezą.
Zaczęło się bardzo sympatycznie. Spotkałem się z Arturem Rojkiem w sierpniu 2021 i zaczęliśmy rozmowę o Łodzi. Uznaliśmy, że miasto ma wielki potencjał więc idealnie byłoby zrobić tam miejski festiwal a la Spring Break. Szybko ruszyliśmy do działania przygotowując wspólnie z Arturem koncepcję artystyczną festiwalu w tym line up. Władze miasta zareagowały entuzjastycznie przeznaczając na realizację duże pieniądze, które zapewniały komfort pracy przy pierwszej edycji. Ja będąc na miejscu zacząłem od poszukiwania miejsc i osób chętnych do współpracy. Okazało się, że w Łodzi jest mnóstwo świetnych klubów oraz ludzi, którzy mogą pomóc w organizacji tej imprezy. Dodatkowo pojawili się ludzie z branży, którzy mieli nas wesprzeć. Była to m.in Monika Biss (współpracująca na codzień z Arturem) Karolina Wanat oraz Magda Graczyk z firmy Spontan (obsługującej też Off Festiwal), Joanna Żabierek. Wszystkie te osoby zostały zatrudnione przez firmę mojej żony, która miała doświadczenie z produkcji Spring Break.
W tym samym czasie pojawiła się również Żona Artura, przez której Fundacje miały przechodzić dotacje oraz wpływy od sponsorów. Od tego momentu współpraca zaczęła się komplikować. Artur okazał się osobą mało decyzyjną, a jego Żona delikatnie mówiąc nie pomagała. Nie chcę Was zamęczać szczegółami – kluczowa stała się kwestia umowy. Dla mnie było naturalne, że przy imprezie o budżecie grubo ponad 2mln złotych dokument potwierdzający warunki jest naturalną kwestią. Owszem wszystko było na mailach, których wymieniliśmy setki jak nie tysiące, ale umowa to umowa. Żona Artura zobowiązała się do jej przygotowania. Na tym etapie nie było nerwowych ruchów bo w marcu’22 dostałem zaliczkę (bez umowy) na poczet organizacji imprezy i z tego były opłacane pensje dla zatrudnionych osób, koszty promocji i produkcji, itd
Na początku czerwca zacząłem się poważnie martwić, bo nadal nie było przygotowanej umowy, a pieniądze z zaliczki się kończyły. Równocześnie przybywało sponsorów, w ściąganie których też byłem zaangażowany, budżet robił się coraz okazalszy. Wreszcie dostałem maila, w którym Żona Artura napisała, że ma już umowę przygotowaną przez prawnika ale musi ją przeczytać. Trochę mnie zmartwiło, że nie mogę zapoznać się z dokumentem w tym samym czasie, ale stwierdziłem, że kilka dni nie robi różnicy. Z kilku dni zrobił się miesiąc, była już połowa lipca, czyli dwa miesiące do imprezy. Wysłałem zapytanie o umowę. Dostałem odpowiedź, która mnie zmroziła. W dniu 14 lipca br. Żona Artura napisała mi, że nie miała jeszcze czasu zająć się umową. Ten mail dał mi do zrozumienia, że nie dość, że jestem traktowany niepoważnie to dodatkowo ktoś próbuje mnie oszukać w dosyć prymitywny sposób. Odpisałem, że nie zamierzam w tej sytuacji dalej pracować nad festiwalem dopóki nie dogramy papierów. Reakcja była bardzo nerwowa. Zostałem uznany za szantażystę, osobę skrajnie nieprofesjonalną, która miała tylko wyprodukować imprezę a teraz próbuje zniszczyć wspaniały pomysł Artura. Co raz bardziej uświadamiałem sobie, że w tej relacji Artur delikatnie mówiąc nie jest frontmanem, a raczej technicznym swojej Żony i to ona podejmuje decyzje.
Zaczęło robić się nieprzyjemnie. Żal mi było dobrze zapowiadającego się festiwalu, ale nie zamierzałem ustąpić w kwestiach formalnych, zwłaszcza, że wszystkie koszta związane z promocją i produkcją imprezy szły przeze mnie. W tym czasie Artur podczas rozmów bez udziału małżonki deklarował chęć podpisania umowy, ale poprosił abym przejął inicjatywę bo oni mają na głowie Off Festiwal. Wydawało mi się, że sytuacja została opanowana, straciliśmy sporo czasu jednak impreza była nadal do uratowania. Mój prawnik przygotował umowę, która miała być podpisana zaraz po Off Festiwalu. Niestety do podpisania umowy nigdy nie doszło, za to Artur napisał do Miasta donos. Zostałem w nim opisany jako osoba skrajnie nieodpowiedzialna, niezbyt ceniona w branży, z poważnymi problemami emocjonalnymi. Wg jego oceny festiwal był zagrożony w związku z moją postawą, a jedyną szansą na jego realizacje było zastąpienie mnie…managerem Artura. W tym samym czasie Monika, Karolina, Magda i Joanna zakończyły współpracę ze mną i moją żoną zabierając ze sobą całą dokumentacje związaną z imprezą. Następnego dnia dowiedzieliśmy się, że te osoby pracują dla Fundacji Żony Artura. Kolejnego dnia straciliśmy dostęp do dysku produkcyjnego zawierającego kilka miesięcy naszej pracy jednocześnie zablokowano mi dostęp do maila @greatseptember. Na stronie festiwalu w opisie imprezy zniknęło moje nazwisko i okazało się, że jedynym pomysłodawcą i twórcą festiwalu jest Artur Rojek….
Jakiekolwiek próby mediacji ze strony Miasta nie przyniosły efektu. Owszem, pod wpływem działań ŁCW doszło do podpisania dokumentu, w którym obie strony zobowiązały się do podjęcia próby zrealizowania festiwalu w oryginalnym terminie, ale finalnie Artur i jego żona zadecydowali, że festiwal Great September zostanie przeniesiony na październik, bez mojego udziału.
Jak się skończyła ta historia?
Zostaliśmy z długami za kampanię promocyjną, koszta osobowe oraz hotele. Od kilku miesięcy próbujemy mailowo rozliczyć nasze wydatki z Żoną Artura w celu odzyskania pieniędzy, ale wygląda to niepoważnie. Za naszą pracę oczywiście nikt nie zamierza nam zapłacić. Za to „nowa” organizacja festiwalu wyglądała tak, że jeszcze w połowie listopada niektórzy artyści i kluby pytały, kiedy dostaną należne im pieniądze. Sporo z nich nie miało nawet podpisanych umów
Dlaczego o tym wszystkim piszę? Okazałem się bowiem głupi i naiwny. Słyszałem o Arturze i jego Żonie bardzo dużo, ale byłem pewien, że przy tak dużej imprezie i tak dużym budżecie nic złego się nie wydarzy. Umowa może być później, przecież się znamy, mi tego nie zrobią, itd. Chciałbym jednak żebyście poznali tą historię, aby nikt z Was nie był następny. Wygląda na to, że przede mną jest całkiem spora lista osób, których doświadczenia są podobne. Opowiadamy sobie o tym po cichu, szeptem i pozwalamy na takie sytuacje tylko dlatego, że nikt nie chce być tym pierwszym. Ok, no to ja będę tym pierwszym …
PS1 Oczywiście nie wykluczam, aby iść z tym do sądu, ale wiem, jak działają w Polsce sądy i chyba szkoda mi życia na kilkuletnią batalię.
PS2 Wiele osób sądzi, że w związku z tą sytuacją wpadłem na pomysł zrobienia konkurencyjnej imprezy w Poznaniu (Next Fest). Informuję, że nie organizuję tego festiwalu, aczkolwiek wracam do branży koncertowej i od 1 grudnia będę ponownie pracował w Live Nation Polska (dzięki za wyciągnięcie pomocnej dłoni w takim momencie)”
Dyrektor OFF Festivalu nie odniósł się jeszcze do oskarżeń Łukasza Minty. Czekamy na komentarz Artura Rojka w tej sprawie.