Ze Śląska o Śląsku, Polsce i Europie
Szymura: Subiektywna podróż z Katowic do Bytomia
Dziś kilka słów o mojej wczorajszej podróży do Bytomia. Nie była to podróż rekreacyjna, dlatego też wybrałem najkrótszą trasę, która wiodła w Katowicach ulicą Chorzowską, następnie w Chorzowie ulicą Katowicką i w Bytomiu ulicą Chorzowska, czyli wzdłuż drogi krajowej nr 79. Podróż w kierunku Bytomia zajęła mi 56 minut, natomiast droga powrotna 58 minut.
Jakie są moje odczucia po przebyciu tej trasy?
Przede wszystkim chyba pierwszy raz doceniłem infrastrukturę rowerową Katowicach, bo ona po prostu jest jaka jest, ale istnieje. Mogłem w zasadzie cały katowicki odcinek pokonać po istniejącej infrastrukturze rowerowej. Niestety problem zaczyna się tuż za granicą, na wysokości CH AKS w Chorzowie, gdzie infrastruktura jest poszatkowana i po prostu nieczytelna. Sama ulica Katowicka w Chorzowie jest też chyba jedną z najmniej przyjemnych ulic w naszej Metropolii. Mimo, że biegnie środkiem miasta to jest po prostu komunikacyjnym ściekiem, w którym liczy się tylko to co ma cztery kółka i silnik. Duże natężenie ruchu, wąskie chodniki, hałas, przeszkody architektoniczne (schody, przejścia podziemne), brak wyznaczonych przejść dla pieszych i brak infrastruktury rowerowej. To tylko niektóre mankamenty tej ulicy, która biegnie przez całe miasto od końca do końca, od wschodu do zachodu.
Po przekroczeniu granicy z Bytomiem nie było lepiej, do momentu dojazdu do Śródmieścia Bytomia. Tam w zasadzie od ulicy Karola Miarki, mogłem znów wrócić rowerem na infrastrukturę dla niego przeznaczoną. Kilka zamachnięć pedałami i już byłem w okolicach bytomskiego Rynku. Trochę zmartwiły mnie kocie łby na uliczce dojazdowej z kontra-ruchem rowerowym, ale było przynajmniej spokojnie. Nikt nie sunął za moimi plecami 50…60 czy 70 na godzinę.
Czy zdecydowałbym się na codzienny dojazd z Bytomia do Katowic (np. do pracy)?
Zdecydowanie tak gdybym mógł korzystać z infrastruktury rowerowej. Jakaś velostrada? Z pewnością jest na nią miejsce i w Chorzowie, i w Bytomiu. Oczywiście możecie zasugerować, że mogłem wybrać inną drogę. Tak alternatywna droga prowadziła, przez tereny zielone m.in. rezerwat ,,Żabie Doły. Jesienią wieczorem to jednak raczej średnia przyjemność jechać przez odludzie i w dodatku nadkładać kilometrów.
Drodzy samorządowcy odłóżcie na bok wasze marzenia o stadionach, aquaparkach i innych cudach za setki milionów. Zapewnijcie nam podstawy w postaci dobrze zaprojektowanych ulic. Gdzie liczyć się będzie każdy z uczestników ruchu.