Noc wolontariusza na dworcu w Katowicach

Sytuacja jest chaotyczna. Są ludzie, którzy chcą pomagać, jednak za mało jest osób, które koordynowałyby działania. Przed przyjściem wieczorem na dworzec, dowiedzieliśmy się o istnieniu grafiku wolontariuszy, jednak otrzymaliśmy wcześniej informację, że każdy, kto przyjdzie, będzie potrzebny.

Na dworcu byliśmy około 20:00, jednak nie otrzymaliśmy konkretnych informacji co robić, pytaliśmy innych wolontariuszy i zaczęliśmy pomagać na peronach. Znajomość języka angielskiego w większości sytuacji jest bez znaczenia, ludzie pytający o drogę i bilet potrzebują jasnego komunikatu po ukraińsku lub rosyjsku, brakuje tłumaczy. Każdy z nich jest na dworcu na wagę złota. To są ludzie, którzy pracują wolontaryjnie po 10 lub 12 godzin, którzy robią to z potrzeby serca.

Pytałam wolontariuszy co jest najbardziej potrzebne, czego im brakuje. Co zwróciło moją uwagę, w magazynie, czyli pustym boksie sklepowym – wymiary metr na trzy, nie ma lodówki. Ludzie przynoszą kanapki, jednak nie ma ich jak w bezpieczny sposób przechować. Potrzebne są również koce i karimaty (nowe), artykuły higieniczne, nowa bielizna. Szczegółowa lista znajduje się w tym artykule. Wolontariusz, który wyglądał na koordynatora i próbował kierować innymi, powiedział mi, że brakuje koordynatorów z doświadczeniem. Niech przyjadą nawet z Gdańska, my ich przenocujemy, tylko dajcie mam koordynatorów z doświadczeniem mówił.

Jestem w kontakcie z wolontariuszką zarządzającą magazynem z artykułami higienicznymi. Zaapelowała o mądrą pomoc, rozłożenie sił. Niech darczyńcy zostaną z nami na dłużej napisała mi dziś rano w SMSie.

Uchodźcy na dworcu są zaaopiekowani. Osoby śpią na ziemi, mają jednak koce i karimaty, wolontariusze rozdają wodę i jedzenie przyniesione przez darczyńców. Można napić się ciepłej kawy i herbaty. Ukraińcy pytają głównie o to, coś ciepłego do zjedzenia, do wypicia.

Wolontariusze pomagają, brakuje jednak odgórnego działania, zarządzania ze strony wojewody, marszałka, miasta. Dopytywałam kilka osób o procedury, bo do pomocy może się zgłosić każdy, jednak nie można zakładać, że 100% osób chcących nieść pomoc ma szczere intencje. Świat tak niestety nie działa. Ktoś musi weryfikować ludzi, ktoś musi tym zarządzać. Wolontariusze wkładają całą swoją energię w to, by pomóc uchodźcom, głównie kobietom i dzieciom, osobom starszym, zwierzętom, robią to sami, działań wojewody, który w mediach chwali się, że pomaga całym sercem, wolontariusze nie zauważają.

To co tutaj widzicie to praca ludzi dobrej woli. Nie mamy finansowego wkładu państwa ani samorządów. To co mamy dla Was to otwarte serca nas Polaków, więc nie wincie nas za to, że nie ma wszystkiego czego potrzebujecie. Jesteśmy z Wami i cierpimy z Wami. Nie godzimy się na Waszą wojnę, ale nie jesteśmy w stanie wpłynąć na świat. Jedynie co możemy to czynić dobro. czytamy w komunikacie wolontariuszy do Ukraińców na dworcu.

Spędziliśmy na dworcu kilka godzin, niewiele w porównaniu z innymi, jednak dało nam to obraz sytuacji. Coś ruszyło, pomagają radni miejscy, coś ma się organizować, w czwartkowy wieczór przed dworcem stanęły namioty, w których ma być udzielana dodatkowa pomoc.

Brakuje koordynatorów, tłumaczy ukraińskiego i rosyjskiego, brakuje działania władz, nie brakuje za to ludzi dobrej woli o wielkich sercach.

Natalia Wrocławska
Natalia Wrocławska

Redaktorka prowadząca Śląskiej Opinii. Prowadzi podcast Szum Sporego Miasta. Prezeska stowarzyszenia BoMiasto.