Ze Śląska o Śląsku, Polsce i Europie
Dla tej przyjaźni warto było się urodzić
Tekst pochodzi z miesięcznika „Górnoślązak”, nr 1-2 (37), 2019r.
Odprowadzając Kazimierza Kutza na miejsce wiecznego spoczynku, wysłuchaliśmy mów pożegnalnych wybitnych osób świata artystycznego, politycznego, naukowego. W każdej z nich Kazimierz Kutz przedstawiony jest inaczej, z innego, osobistego punktu widzenia. Zapamiętałam niektóre z nich i spisałam dla Czytelników „Górnoślązaka”.
Bogdan Borusewicz, wicemarszałek Senatu IX kadencji
„Smutno jest nam wszystkim. Kazimierz Kutz, niezależnie co robił, był człowiekiem autentycznym. Wtedy kiedy tworzył, kiedy wszedł do polityki, mówił własnym głosem. W polityce był jak barwny ptak – kolorowy, piękny, ale trudny. Trudny, bo mówił to, co myślał, a był oparty o Śląsk. Śląskość w zasadzie wychodziła u niego wszędzie. Był trudny, bo bez przerwy miał pretensje. Pretensje do Polski, pretensje do nas polityków, nie owijał w bawełnę, ale przede wszystkim był twórcą. (…) On także był tą osobowością, na której można było się wzorować, na którą można było brać azymut. Wiadomo było, że wtedy się nie pobłądzi. Twórca, polityk i zawsze autentyczny. Zawsze myślał o problemach, nazywał je, opisywał barwnym językiem. Wszyscy przecież pamiętamy Jego piękny, barwny język. To Go odróżniało od wielu polityków. W polityce też był twórcą, bardziej twórcą niż politykiem. Będzie brak Kazimierza Kutza nam wszystkim, będzie brak kolejnego człowieka, który będąc Ślązakiem, z gruntu podkreślając śląskość, był jednocześnie takim przedstawicielem polskiego etosu, w którym chodzi o zasady, w którym chodzi o prawdę, w którym chodzi o Śląsk, ale także chodzi o Polskę”.
Paweł Lewandowski, podsekretarz stanu, przedstawiciel Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Piotra Glińskiego w imieniu ministra
„Żegnamy jednego z najwybitniejszych reżyserów filmowych, telewizyjnych i teatralnych, pisarza i felietonistę, polityka, człowieka bardzo wielu pasji. Kazimierz Kutz wszedł do panteonu polskiej i światowej sztuki jako współtwórca szkoły polskiej.(…) Stworzył szereg znakomitych obrazów filmowych. Nikt nie woła – pozostaje do dzisiaj wspaniałą próbą zmierzenia się z tragicznym losem. O talencie reżysera świadczyły kolejne filmy, zwłaszcza tryptyk śląski zapoczątkowany arcydziełem, jakim pozostaje poetycka ballada poświęcona II powstaniu śląskiemu Sól ziemi czarnej. Od tego czasu reżyser wielką część swojej pracy zadedykował sprawom rodzinnego Śląska. Był autorem tekstów publicystycznych, ale również Piątej strony świata, będącej swoistym podsumowaniem Jego biografii. Stworzył Śmierć jak kromka chleba, obowiązek wobec poległych górników z kopalni „Wujek”. Kazimierz Kutz reżyserował także na scenie, będąc interpretatorem polskiej sztuki współczesnej, a zwłaszcza twórczości Tadeusza Różewicza. (…) Śmierć Kazimierza Kutza napawa głębokim smutkiem wszystkich odbiorców Jego twórczości. Jestem przekonany, że Jego wyjątkowy i niezwykle różnorodny dorobek artystyczny przetrwa próbę czasu, pozostając w pamięci nas i przyszłych pokoleń (…)”.
Marcin Krupa, prezydent Katowic
„(…) w każdej Jego aktywności zawodowej i społecznej pokazywał, że ma w duszy naszą polską ziemię. Kazimierz Kutz w swojej twórczości bardzo często opowiadał o życiu ludzi pracy, którzy z ledwością potrafili wiązać koniec z końcem. Pokazywał Śląsk takim, jakim był. To właśnie Mistrz, Kazimierz Kutz, przybliżył nam Polakom trud pracy górników, a jego dzieło Śmierć jak kromka chleba, opowiadające o bestialskiej pacyfikacji kopalni „Wujek”, stało się najważniejszym filmem nawiązującym do stanu wojennego. Twórczość Kazimierza Kutza była zawsze realistyczna i niezwykle wiarygodna. Być może dlatego, że Mistrz urodził się i dorastał w Szopienicach, które dziś są dzielnicą naszego miasta. Poznał więc od podszewki wszystkie blaski i cienie życia zwykłych ludzi, folklor, język, troski i radości. Kazimierz Kutz powiedział pewnego razu „Nie wierzę w olśnienie, wierzę w realną pracę”. Te słowa zapewne zawsze towarzyszyły Jego twórczości i pozwoliły zrealizować Mu jedne z największych arcydzieł w polskiej kinematografii. Był znany z tego, że mówił to, co myślał, nie owijał w bawełnę, potrafił patrzeć krytycznie, a jak wiemy, bez krytyki zastanego stanu rzeczy nie ma postępu. Dlatego też Kazimierz Kutz zaangażował się w działalność społeczną – najpierw w ramach opozycji antykomunistycznej, a później już w wolnej Polsce dzielił się swoją wiedzą i doświadczeniem, jako senator i poseł RP. Choć, niestety, Kazimierza Kutza nie ma już wśród nas, to Jego wyjątkowa spuścizna pozostanie nie tylko na klatkach filmów i na scenach teatrów, ale i w naszych sercach. Pozwólcie, że pożegnam naszego Mistrza po naszemu, po śląsku, w tej formie, której on zawsze używał w tego typu smutnych sytuacjach: „Mistrzu, Ty ślōnski pieronie, jużeś poszoł, a nŏm łostał ino żŏl”.
Elżbieta Bieńkowska, komisarz Unii Europejskiej ds. rynku wewnętrznego i usług
„(…) Są osoby, które zostawiają na ziemi bardzo ważny ślad. Kazimierz Kutz był taką osobą, która zostawiła na ziemi, na Śląsku bardzo ważny ślad. (…) To był człowiek, który łączył w sobie wielkie pytania. Odpowiadał na nie normalnym językiem – od serca. Tutaj na Śląsku praca, praworządność, rodzina – te trzy rzeczy są niezwykle ważne, o których musimy pamiętać. (…) On był ostry dla wszystkich opcji politycznych, dla wszystkich rządów. Natomiast dla tego, co się teraz w Polsce dzieje był bardzo ostry, bardzo krytyczny i w tych felietonach w katowickim dodatku „Gazety Wyborczej”, zatytułowane „Listy do Ślązaków” kazał się kilka razy „klupnąć w głowę” zanim pomyśli się o wypychaniu Polski, wyrywaniu Polski z Unii Europejskiej. On się lubił „naparzać”, bo w życiu się trzeba „naparzać” o ważne rzeczy, trzeba to robić głośno, jeżeli człowiek z czymś się nie zgadza. Czasami trzeba to mówić brutalnie i tego też będzie nam brakować. (…) Pozostajemy z pytaniami. Czy będziemy znali na nie odpowiedź? Mam nadzieję, że tak (…)”.
Wiesława Piątkowska-Stepaniak, prorektor Uniwersytetu Opolskiego ds. promocji i rozwoju uczelni
„Uniwersytet Opolski żegna swojego doktora honoris causa, wielkiego Polaka na Śląsku i wielkiego Ślązaka w Polsce. Człowieka, który wyznaczał drogowskazy, które mówiły i On mówił: „Tolerancja dla kultury”. On mówił: „Tolerancja dla innych”. On mówił podczas celebry w 1997 roku, kiedy otrzymywał honoris causa: „Trzeba być otwartym, trzeba mocno trwać przy tym, co jest twoje, to o czym ty myślisz (…)”. Był wielkim orędownikiem Śląska. Ale zapytany prowokacyjnie, w dniu kiedy mieliśmy tak piękną celebrę: „Przed czym uciekł Kazimierz Kutz ze Śląska?” odpowiedział: „Uciekłem ze Śląska, ale nie uciekłem od Śląska, ja Śląsk mam w sercu (…). To jest jakby nasza święta ziemia”. I jeszcze dodał takie piękne słowa: „Ktokolwiek będzie kupczył Śląskiem, komukolwiek by przyszło do głowy skłócić Śląsk, to nic. Damy radę i nikt, dopóki my tu chcemy żyć, dopóki chcemy władać tą ziemią, nikt nie jest w stanie odebrać nam tej drogi, którą mamy wytyczoną, drogi do Europy, drogi do trwania”. To był jeden z drogowskazów, które nam wytyczył Kazimierz Kutz. Pewnie dzisiaj przekornie zapytałby czy my odczytujemy ten drogowskaz (…)”.
Piotr Mikucki, Dziekan Wydziału Reżyserii Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi
„Gdy się jest młodym człowiekiem poszukuje się drogi. Gdy mija czas i oddzielamy ziarno od plew, gdy osoby, na których chcielibyśmy się wzorować nie wytrzymują często próby czasu, ukazują się tylko złymi mocami. Jedynym, który przetrwał moją próbę czasu jest Kazimierz Kutz. Artysta, obywatel, człowiek. Miałem zaszczyt jako dziekan Wydziału Reżyserii Szkoły Filmowej wygłosić laudację na cześć Kazimierz Kutza, doktora honoris causa. Owa laudacja, wyraz szacunku i miłości skierowana była bezpośrednio do Niego w czasie teraźniejszym. Dziś czas ten zamienia się w czas przeszły, ale ja odmawiam używania go, bo chcę by był Pan z nami. Powiedział Pan: „Kiedy umrę będę maleńki jak neutrino, a zamknę w sobie cały Kosmos, bo on od mojej maleńkości się wziął, a moja nadświadomość z niego się wzięła. Siłę mojego myślenia podporządkowałem sobie, ukazałem obraz za pomocą mojej wyobraźni. (…) Dałem mu swoją osobowość, która jest maleńka jak neutrino. Bo taki jestem maleńki”. Maleńki? Życie spędził Pan czyniąc dobro, pracował Pan dla pożytku innych, nie swojej sławy wyłącznie. Kochał Pan i w swoich pracach ukazywał Pan wyłącznie piękno. Nie żurnalowe, które jest na styku ciała i ducha. Zmienił pan życie wielu ludzi na lepsze. Nie sprzeniewierzył się Pan wartościom przekazanym przez Pana rodziców, nauczycieli, pobratymców. Nie jest Pan maleńki jak neutrino. Jest pan ostatnim z wielkich. Jest Pan naszym nauczycielem. Dziękuje Panu za to, Panie Kazimierzu”.
Prof. Leszek Balcerowicz
„(…) Wiemy, że Kazimierz Kutz zostawił dla nas bardzo wiele. Zostawił wybitne dzieła teatralne, telewizyjne, ale także wybitną literaturę, która powinna być jeszcze bardziej doceniona, i zostawił pamięć po sobie jako niezwykłym człowieku, barwnym, pełnym poczucia humoru, bardzo wyczulonym na brzydotę, zarówno estetyczną, jak i moralną”.
Adam Michnik, redaktor naczelny „Gazety Wyborczej”
„Ostatni już raz spotykają się wokół Kazimierza Kutza Jego przyjaciele, uczniowie, widzowie, czytelnicy. Ci wszyscy, którzy mogą o sobie powiedzieć „my wszyscy z Kutza”. Zawsze był niezwykłym, oryginalnym, niepowtarzalnym artystą. Gdy szukał własnych dróg w filmie czy wtedy, kiedy zbudował całą serię opowieści o Śląsku (…) niósł na plecach ten szczerbaty śląski los, los ludzi nierozumianych bądź przerozumianych i zawsze był po stronie Polski demokratycznej, wolnej od nietolerancji, od zaściankowości, od pewnego szowinizmu. (…) Należałem do ludzi, których Kazik obdarzał sympatią i życzliwością. To On uczył mnie Śląska. Kiedy o tym myślę dziś, kiedy Go już nie ma, nie umiem się z tym pogodzić. (…) Przyjacielem był wspaniałym, lojalnym, nie zostawiał w tarapatach. Do swoich przyjaciół napisał „Dla tej przyjaźni warto było się urodzić”. Ja właśnie tak myślę o Tobie, Kaziku”.
Olgierd Łukaszewicz, aktor, przedstawiciel Związku Artystów Scen Polskich
„(…) Kazimierz Kutz należał do pokolenia zranionego przez wojnę, doświadczonego. Powojenne stosunki społeczne umożliwiły Mu pójście za głosem powołania w środowisko sztuki, wcześniej nieosiągalnym dla rodzin robotników śląskich. Związał się z grupą ambitnej młodzieży artystycznej, która wydobyła polski film z ciasnoty komercyjnych recept i wypowiedź filmową w Polsce podniosła do rangi sztuki, mimo istniejącej cenzury. Młodzi wizjonerzy wywalczyli osobistą odpowiedzialność stwarzając sobie przestrzeń wzajemnej rywalizacji, stając się przy tym wynalazcami form języka filmowego. Na tym polu pierwsze dokonania Kazimierza Kutza odznaczały się konsekwencją, odpowiedzialnością, własnym stylem i były szeroko komentowane. To pokolenie Kutza stworzyło znaną w świecie filmu „szkołę polską”. Wcześnie znalazł się wśród Mistrzów zawodu reżysera filmowego, wyraziście wszedł do teatru, osiągnął szczyty w produkcjach filmowych. Na swojej drodze dokonywał wyborów ważnych, istotnych. W pracy cechował Go upór. (…) Miał opinię reżysera, który wszystko zaplanował, przewidział, dlatego aktorzy chętnie powierzali Mu siebie z poczuciem bezpieczeństwa. Radził: „Opowiadaj o sobie w konkretnej sytuacji. Odpowiedzialność za idee pozostaw reżyserowi”. Kutz nigdy nie był sędzią dla swoich bohaterów, przyglądał się im z uwagą, wyrozumiałością. Wikłając swoich bohaterów w różne zależności cieszył jak Niebieski Stwórca obserwując ich zmagania, z życzliwością doceniając patos i egzystencję. (…) Każdy z nas w kontakcie z Nim stawał się materiałem do Jego prywatnej anegdoty, czasem śmiesznej, czasem zabarwionej złośliwością, sentymentalnej, ale zawsze literackiej. Przyjaźniąc się z nami wypuszczał istotę odpowiedzialnego wątpienia. Żadna z Jego postaci nie miała racji absolutnej, choć każda jednocześnie miała rację świętą. (…) Jako wychowawca zachęcał młodszych do brania za Polskę odpowiedzialności. Kiedy podróżowaliśmy pokazując odnowiony, jego najbardziej osobisty film Sól ziemi czarnej, pytał mnie czy młode pokolenie jest w stanie stanąć w obronie demokracji. (…) Pytał czy pokolenie „kina moralnego niepokoju”, czyli w wieku około siedemdziesiątki, może liczyć na kolejną generację tych polskich artystów”.
Jerzy Trela, aktor, w imieniu aktorów scen krakowskich
„(…) Nasza rozmowa zaczynała się „Co tam w Krakowie?”. Pięć lat poświęciłeś temu miastu – wykładałeś w Szkole Teatralnej na Wydziale Reżyserii, reżyserowałeś w Teatrze Starym. (…) Uczyłeś nas, a co najważniejsze stworzyłeś wspaniały, unikalny teatr telewizji (…) połączyłeś materię filmową z telewizyjną. Odwiedziłem Cię w Waszym domku w górach i poszliśmy na taras. Usiedliśmy na tym tarasie, siedzieliśmy i milczeliśmy. Ja nie wiedziałem, co powiedzieć, a Ty milczałeś, ale w pewnym momencie zapytałeś: „Jurek, co tam w Krakowie?”. Zacząłem opowiadać. W pewnym momencie odwróciłem się do Ciebie i zobaczyłem Twoją twarz – łzy w oczach, a później uśmiech. Takiego Cię, Kaziu, będę pamiętał zawsze – człowieka czułego, wrażliwego, ale i twardego. Wspaniały artysto i bardzo dobry człowieku! Żegnaj Kaziu. Do zobaczenia. Jak się spotkamy, to opowiem Ci co tam w Krakowie”.
Daniel Olbrychski, aktor, w imieniu artystów warszawskich
„Polscy widzowie kina, teatru, telewizji mają prawo być w ciągu pięćdziesięciu – sześćdziesięciu lat naprawdę dumni. (…) Polska wydała tak wielu różnorodnych, odrębnych, unikalnych reżyserów, że trudno wymieniać. (…) Od kilku dni w czasie przeszłym mówimy o Kaziku Kutzu. Przy tych wszystkich różnorodnościach reżyserów, których dzieła podziwialiśmy w ostatnich dziesięcioleciach, Kazimierz Kutz był niezwykły jako człowiek i jako artysta. (…) Napisałem w księdze pamiątkowej jedno zdanie:„Mówienie, że nie ma ludzi niezastąpionych jest haniebnym błędem. Kazika nie zastąpi nikt”.
Małgorzata Kidawa-Błońska, Wicemarszałek Sejmu
„Mieliśmy szczęście oglądać Pana filmy, wzruszać się na Pana filmach, płakać, odkrywać Śląsk, odkrywać Pana bohaterów. Mieliśmy szczęście czytać Pana książki. Mieliśmy szczęście śmiać się ze zdań, które Pan wypowiadał. A my, parlamentarzyści, mieliśmy szczęście z Panem pracować. Przez wiele lat pracowaliśmy w Komisji Kultury. (…) Uczył nas, że nie można się bać, trzeba mówić, to, co się myśli, jeśli nawet ponosi się za to konsekwencje. I trzeba patrzeć na świat pogodnie. I być wiecznie młodym. Kazimierz Kutz był zawsze młody, miał najwięcej energii”.
Marek Plura, europarlamenatarzysta
„Panie Kazimierzu, jŏ Wŏs szukŏm, pytŏm się Wŏs kajście sōm. Poszliście se na ta piōnto strona świata, tam kaj je nasze ślōnskie niebo, żółte a modre, kaj wszyscy po ślōnsku gŏdajōm a po naszymu żyjōm. A nŏs żeście ŏstawili sam na tyj czŏrnyj ziemi. Kaście sōm? Kej nŏm Wŏs sam trzeba. Fto się upomni o tyn luft, kerym dychomy a ŏd kerego umiyrŏmy, ŏ naszŏ ślōnskŏ godka a ślōnskŏ nacyjŏ. Kajście sōm? Nic niy gŏdŏcie. Moglibyście wszyjsko pedzieć we tyj polityce a we ksiōnżkach. Za to Wŏm piyknie dziynkuja ŏd cŏłki naszyj ślōnskij nacyje Ino terŏz my sami muszymy to zrozumieć co by Ślōnsk żył dalij jak chcecie. I to Wŏm sam ślubuja – Panie Kazimierzu, poradzymy”.
Gabriel Kutz, syn reżysera
„Drogi Ojcze, dziękuję za długie, szczere rozmowy o Śląsku, o sztuce, o bieżącej sytuacji, za Twoje genialne śniadania i obiady. Dyskusji o formie Lewego i Messiego nie zapomnę nigdy. (…) Dziękuję Ci za to, że pokazałeś, że w życiu warto być pracowitym i zawsze robić swoje. Po prostu być przyzwoitym człowiekiem. A szczególnie dziękuję Ci za nauczenie mnie poszanowania słowa oraz miłości do języka, do tej wielkiej sztuki nawiązywania komunikacji z drugim człowiekiem. Jestem bardzo dumny, że się tego od Ciebie nauczyłem. Dla sprostowania – nigdy nie mówiłem, że kląłeś. Potrafiłeś bardzo poetycko i odważnie wykorzystywać możliwości języka. Poszanowanie przeciwnika i wykorzystanie języka jest w dzisiejszych czasach niezwykle istotnym doświadczeniem. Żyjemy w czasach, w jakich żyjemy. Na szczęście dobrze wiemy z lekcji historii, czasami jedno zdanie, jedno słowo wypowiedziane w stosownym momencie potrafi zmienić nasz świat na lepszy, wyzwolić dobrą energię, która się kumuluje i wraca z jeszcze większą siłą wcześniej czy później. Ty, Tato, potrafiłeś w genialny sposób to robić. Cudownie na bieżąco komentowałeś rzeczywistość i zmieniałeś Śląsk, świat. Chciałbym bardzo, żebyśmy zawsze o tym pamiętali. Nigdzie nie odchodzisz, jesteś głęboko w nas zakorzeniony. Na zawsze”.
Andrea Cerri, zięć Kazimierza Kutza
„(…) Dowiedziałem się, że jest artystą też w kuchni! Zakochałem się w Jego kluskach śląskich z sosem, za którymi będę bardzo tęsknił. Świetnie gotował, na moim talerzu nigdy nic nie zostawało. Trzy tygodnie temu, kiedy byłem u Niego w szpitalu, dostałem wiadomość od przyjaciela z Włoch. Powiedział mi, że w Rzymie był pokaz filmów mojego teścia. Film Sól ziemi czarnej po prawie 50 latach po premierze został wybrany jako jeden z najważniejszych polskich filmów wszechczasów i Włosi oglądali go w kinie. Dla mnie to niesamowite, bo znaczy, że mimo tego, że Jego czas na ziemi się skończył, to Jego arcydzieła zostaną z nami na zawsze”.
Tymoteusz Kutz, syn Kazimierza Kutza
„Obudziłem się dzisiaj o 5 nad ranem i od razu pomyślałem o Kaziu, nie dlatego, że w ostatnich dniach o Nim bardzo dużo myślę, ale przede wszystkim dlatego, że z ojcem najbardziej łączyły mnie wczesne poranki. To na nie umawialiśmy się wieczorem, by w kuchni o świcie spotkać się przy jajecznicy, gdy cały dom jeszcze spał. (…) Był on dla mnie przede wszystkim dobrym facetem, kimś, na kogo zawsze mogłem liczyć, kto się o mnie troszczył, kto dzwonił do mnie 5 razy dziennie zapytać co jadłem na obiad i czy kupiłem wreszcie wygodne łóżko, kimś, kto tańczył z nami do piosenki „Zasiali górale żyto”, kimś, kto z taką samą pasją robił filmy, jak i kluski śląskie, kto żył i odszedł na własnych warunkach”.