Kiedy Państwo mnie nie chroni

Policja w założeniu jest służbą, a nie władzą. To normalne, że jako obywatele wymagamy od tego organu opieki, obrony oraz przestrzegania prawa. Co jednak w sytuacji, kiedy stanowione prawo odbiera prawa obywatelkom i obywatelom? Myślę, że w tym momencie można mówić o w pełni uzasadnionych ruchach społecznych w postaci protestów. Tylko co na to policja?
Na początku było spokojnie. Podczas pierwszych protestów emocje były czasem skierowane w stronę funkcjonariuszy, jednak dość szybko pojęliśmy, że tak naprawdę to nie policjancji są naszym wrogiem. Rzekłbym, że przez większość czasu, relacja protestujący-policja była całkiem spokojna. Nie legitymowano nas, policja blokowala ruch, abyśmy mogli bezpiecznie spacerować. Myślę, że mało kto czuł jakieś zagrożenie z ich strony. Do czasu.

W zeszły poniedziałek zgromadziliśmy się na rynku, by przejść się przez miasto. To był dzień tolerancji, więc przy okazji chcieliśmy zawiesić tęczową flagę na budynku Urzędu Miasta. Ruszyliśmy więc, w dość kameralnym gronie, gdy nagle drogę naszego spaceru ucięła policja. Otoczyli nas z każdej strony, uniemożliwiając jakąkolwiek drogę „ucieczki”. Wszystkich wylegitymowano. Funkcjonariusze poinformowali o zbliżających się przesłuchaniach.

Dwa dni później, w środę, w Warszawie nastąpila blokada sejmu. Protestujący zebrali się pod otoczoną barierkami siedzibą rządu, następnie przeszli pod budynek TVP. Co udowadniają nagrania, policja była tego dnia niesamowicie agresywna. Skończył się czas spokojnego przyglądania się strajkującym, a zaczął czas bezwzględnego wykonywania rozkazów. Sam nie wiem, czy to rozkazy komendanta, czy Jarosława. Poszedł gaz, pałowano ludzi, dostało się także dziennikarzom. Nawet legitymacja poselska nie stanęła na przeszkodzie policji, która ją po prostu potargała. Jakaś grupa, jak mogłoby się wydawać, kiboli zaczęła okładać ludzi pałką i pryskać gazem. Potem okazało się, że to tajniacy.

„Zdejmij mundur, przeproś matkę” – to hasło, co do którego byłem nieco sceptycznie nastawiony, od ostatnich wydarzeń mocno rezonuje w mojej głowie. Jeśli funkcjonariusze prawa mają rozkaz bycia marionetkami Prawa i Sprawiedliwości, sądzę, że jedynym sposobem na zachowanie jakiejkolwiek godności jest w tym wypadku sprzeciw. Może to czas, w którym służba musi powiedzieć „nie”, może faktycznie powinni zrezygnować z realizowania chorej wizji Kaczyńskiego, może – jeśli istnieje w tym organie jakaś solidarność – powinni solidarnie rzucić mundurem. Może. Ale czy to realne? Nie wiem.
Powiem więcej: nie mam pojęcia, w jakim kierunku to wszystko pójdzie. Nie wiem nawet, czy to w ogóle pójdzie dalej, bo o ile obalenie rządu jest moim najprzyjemniejszym i najśmielszym marzeniem, o tyle obawiam się, że jest to marzenie wysoce nieralne. Zmiana w tym wypadku wymaga rewolucji, a czy rewolucja bez rozlweu krwi jest możliwa? Mam nadzieję, że tak. Idąc za tym terminem, przychodzi mi na myśl hasło „rewolucja jest kobietą”.

To, czego jestem pewien, to to, że jakakolwiek perspektywa zmiany jest realna tylko w przypadku, w którym będziemy działać razem. Wsparcie i jedność są kluczowe. Wyrok Trybunału pseudo-konstytucyjnego tylko dolał oliwy do ognia, bowiem każdy krytycznie myślący człowiek ma dośc rządów chorych ludzi, dla których dogmatyzm jest ponad rozumem. Uważam, że świeckiego Państwa chcą nie tylko niewierzący obywatele, ale także rozumni katolicy. Zależność instytucji kościoła od władzy oraz działania rządu podyktowane fundamentalizmem religijnym, nie służą ani jednemu, ani drugiemu. Nie znam żadnego człowieka, którego określiłbym inteligentym, który jednocześnie byłby wyborcą PiSu. Ciężko mi wyobrazić sobie postawę, w której ktoś akceptuje autorytarną politykę Jarosława, zakłamanie Morawieckiego, szaleństwo teorii smoleńskich Macierewicza czy seksowną „męskość” i „niezależność” naszego prezydenta.

Jak już przy nazwiskach jesteśmy, pozwolę sobie wspomnieć o bohaterce z doliny muminków, Kai Godek. Szalona baba, która pisząc o tym, że dzięki niej każdy muminek może przyjść na świat, chyba zapomniała o lewicowym charakterze Tove Jansson, która – piszę to z absoultną pewnością – nigdy nie pozwoliłaby Godek na wycieranie swojej fanatycznej mordy tą wspaniałą serią bajek. Nie dziwi mnie więc hasło „Godek! Co? Ty…” Jakoś zapomniałem, jak brzmi to hasło w pełni… Wiem jednak, że powiedzieć o niej, że jest nienormalna, to nic nie powiedzieć.

Kiedyś było osiem gwiazdek, potem już wprost – jebać PiS. Następnie to rozwinięto, dodając do okrzyku „… i Konfederację”. Może gdyby Bosak wygrał Taniec z Gwiazdami, to jego kariera potoczyła by się inaczej. W każdym razie, gratuluję Krzysztofowi dziecka, mam nadzieję, że będzie on przykładnym ojcem i poświęci mu należytą ilość czasu. W domu. Powiem nawet, że gdyby tak zrezygnował z polityki na rzecz zajęcia się rodziną, jestem w stanie zaprzestać posługiwania się inwektywami pod jego adresem.

Mam ogromną nadzieję, że ta energia, ludzie angażujący się w protesty, walka o prawa kobiet oraz o jakąkolwiek praworządność w tym kraju przyniosą zmianę. Wierzę, że Polska pełna tolerancji, równości i otwartości jest możliwa. Najgorszy rodzaj lęku, który niewątpliwie ogranicza i blokuje, to lęk przed zmianą. Rządząca partia ewidetnie się jej boi, wyznając status quo z epoki słusznie minionej i unikając jakiejkolwiek próby zrozumienia inności. Mentalność naszego kraju gwałtownie ucieka przed zachodem, niebezpiecznie zbliżając się do polityki rodem z Białorusi. To przykre, niebezpieczne i absolutnie regresywne podejście.

Nie pozostaje nic innego jak wierzyć i — co ważne — realizować hasło „Kiedy Państwo mnie nie chroni, mojej siostry będę bronić”.

Mikołaj Jordan
Mikołaj Jordan

Mieszkaniec Chorzowa, wielbiciel Katowic. Amator sztuk wizualnych, koneser kawy i włoskiej kuchni. Balansuje na granicy zachwytu i rozpaczy.