Ze Śląska o Śląsku, Polsce i Europie
Miliardy, które mogą nam przejść koło nosa
Kiedy województwo śląskie przygotowuje się do opracowania Regionalnego Planu Transformacji i ogłasza nabór propozycji projektów, które umożliwią zdiagnozowanie potrzeb inwestycyjnych w regionie, a centrale związkowe domagają się od wicepremiera Sasina przedstawienia planu naprawczego dla górnictwa, Premier Mateusz Morawiecki, poseł ze Śląska, upiera się na szczycie Rady Europejskiej przy „własnej polskiej drodze do neutralności klimatycznej” i przywozi dla polskich regionów węglowych znacząco mniejsze pieniądze na sprawiedliwą transformację.
Po pierwsze, szczyt Rady Europejskiej to sukces europejskiej solidarności oraz nowy krok integracji europejskiej. Choć przed szczytem mało kto na to liczył, Rada doszła do porozumienia. Jest nadzieja, że europejska biurokracja uniknie opóźnień z uruchomieniem funduszy europejskich.
Uzgodniony budżet wart 1,8 biliona euro składa się z dwóch części: tradycyjne siedmioletnie ramy finansowe z kwotą 1,074 mld euro i tzw. fundusz odbudowy, oficjalnie zwany New Generation EU, wart 750 mld euro. W ramach funduszu odbudowy 390 mld zostanie rozdysponowane w formie dotacji, a reszta – w formie pożyczek. Pieniądze dotacyjne częściowo będą dystrybuowane przez doskonale znane nam fundusze spójności, a częściowo będą przyznawane na podstawie krajowych planów odbudowy gospodarczej. Pieniądze z Next Generation EU mają zostać wydane w ciągu najbliższych trzech lat, bo ich główną funkcją jest zapobieżenie recesji po kryzysie koronawirusowym. Nowością jest fakt, że Unia Europejska pożyczy te środki na rynkach finansowych, choć nie ma na razie ostatecznej decyzji w sprawie sposobu spłaty tego wspólnotowego długu.
Po drugie, konkluzje ze szczytu są dobrą wiadomością dla klimatu: 30 proc. całego budżetu będzie zarezerwowane na działania adaptacyjne lub chroniące klimat. Pozostałe 70% musi zostać wydane w sposób spójny z Porozumieniem Paryskim, unijnym celem neutralności klimatycznej, celami klimatycznymi UE na 2030 r. oraz zasadą “do no harm”.
To byłaby również bardzo dobra wiadomość dla klimatu, gdyby nie to, że nie wiadomo, co ten wymóg oznacza w praktyce, nie ma jasnych kryteriów i nie wiadomo, jak będzie egzekwowany. Jednym z pomysłów było zastosowanie tzw. taksonomii do wszystkich przedsięwzięć finansowanych ze środków unijnych, ale w konkluzjach Rady takiego zapisu nie ma. Być może Parlament, który musi teraz zatwierdzić porozumienie budżetowe, spróbuje to jeszcze naprawić.
Po trzecie, i to jest bardzo bolesna sprawa dla Śląska, bardzo mocno został obcięty budżet Funduszu Sprawiedliwej Transformacji: z 40 mld euro do 17,5 mld. Polskie regiony węglowe, w tym Górny Śląsk, które mogły liczyć na 8 mld, zostają z szansą na 3,5 mld, przy czym dostęp do połowy tej kwoty jest uzależniony od zobowiązania się przez Polskę do „realizacji celu zakładającego osiągnięcie przez UE neutralności klimatycznej do 2050 r., zgodnie z celami porozumienia paryskiego”.
Jeszcze w czasie trwania szczytu, zapis ten interpretowano jako ustępstwo wobec Polski i uzależnienie dostępu do funduszy od poparcia neutralności na szczeblu unijnym, nie krajowym. Jednakże teraz dominuje interpretacja, że chodzi o cel neutralności na szczeblu krajowym, za którą przemawia to, że ta pierwsza interpretacja nie ma sensu – neutralność na szczeblu unijnym Polska poparła już w grudniu.
Niezależnie od tych rozważań, w myśl rozporządzenia o Funduszu Sprawiedliwej Transformacji dostęp do funduszy z JTF jest nadal uzależniony od przedstawienia przez państwa terytorialnych planów transformacji zgodnych z celem neutralności.
Reasumując, dopóki polski rząd, na którego czele stoi dzisiaj poseł ze Śląska, nie wyznaczy terminu zamknięcia kopalń i elektrowni węglowych, dopóty Śląsk, który potrzebuje pieniędzy na transformację, będzie oglądał przez szybkę tort z napisem „Fundusz Sprawiedliwej Transformacji”. Obawiam się, że stawianie doraźnego i partykularnego interesu politycznego, nad losem mieszkańców, przedsiębiorców i samorządów lokalnych Górnego Śląska doprowadzi do tego, że proces transformacji regionu nie będzie spokojny i sprawiedliwy.
Pieniądze europejskie mogą sprawić, że ten proces będzie szybszy, tańszy i mniej bolesny. Oszukiwanie górników oraz energetyków historiami o świetlanej przyszłości sektorów wydobywczego i opartego na węglu sektora elektroenergetycznego doprowadzi do tego, Górny Śląsk będzie miał do dyspozycji znacznie mniej środków na przekwalifikowanie pracowników związanych z górnictwem i wsparcie rozwoju nowoczesnej, zielonej gospodarki. Szkoda, że to mieszkańcy, przedsiębiorcy i samorządy lokalne Górnego Śląska zapłacą za krótkowzroczność i upór Premiera.