Sejm w epidemii o aborcji (komentarz)

Dziś startuje posiedzenie Sejmu, na którym rozpatrywany będzie tak zwany obywatelski projekt ustawy pn. „Zatrzymaj aborcję”. Mówię „tak zwany”, bo mam głęboką pewność, że inspiracje płynęły nie tyle z obywatelskich pomysłów, co z potrzeb politycznych kręgów w konkretnych politycznych celach. O tytule tego projektu też można powiedzieć, że jest „tak zwany”, bo trafniejszą byłaby na przykład nazwa „Torturujmy kobiety”. Albo: „Zabierzmy kobietom ich ciała”. Ewentualnie: „Mamy gdzieś kobiety i ich prawa”.

Teraz nastąpi parę zdań oczywistych oczywistości, jednak warto napisać, o jakim projekcie mowa – żeby nie było niedomówień. Mowa o projekcie, za którym stoi niejaka Kaja Godek i jej Komitet Inicjatywy Ustawodawczej. Projekt zakłada zaostrzenie i tak drastycznie restrykcyjnych przepisów dotyczących aborcji. Ekipie Kai Godek zależy na tym, by z obowiązującej ustawy z 7 stycznia 1993 r. usunąć jedną z podstaw legalnej aborcji, mianowicie duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu. I tu znowu słowa „usunąć jedną z podstaw” należałoby napisać w cudzysłowie. To nie będzie po prostu usunięcie jakiegoś tam zapisu. To będzie praktycznie wprowadzenie w Polsce całkowitego zakazu legalnej aborcji. Dlaczego? Ponieważ obecnie blisko 98% rejestrowanych zabiegów przerywania ciąży odbywa się właśnie na wymienionej wyżej podstawie. 

Nic więc dziwnego, że mimo pandemii w całym kraju ruszył protest kobiet wobec projektu Godek. Kobiety ruszyły ponownie (!) w obronie praw absolutnie podstawowych, w tym resztek prawa do decydowania o własnym ciele, które nam po (znowu – tak zwanym) kompromisie aborcyjnym pozostały. Nie wierzę, że w 2020 r. wciąż trzeba powtarzać, że decydowanie o własnym ciele jest prawem człowieka. A jednak – w Polsce wciąż trzeba o tym krzyczeć. I kobiety teraz krzyczą. Robią protesty rozproszone. Demonstrują wywieszając w drzwiach, oknach i na balkonach protestacyjne transparenty i czarne parasolki, stojąc w sklepowych kolejkach z plakatami w ręku, jeżdżąc po mieście samochodami przyozdobionymi symbolami protestu. W sieci krąży masa protestowych zdjęć i wpisów  pod wspólnymi hasztagami #PiekłoKobiet, #PolskiePiekło czy #OdrzućProjektGodek. Aby wesprzeć ten zryw możesz wybrać dowolną z tych form (lub jeszcze inną).

Możesz też naciskać na polityków i polityczki. Pisz maile, tweety i wiadomości na Facebooku do posłów i posłanek. Warto to zrobić jeszcze w czasie trwania dzisiejszych i jutrzejszych sejmowych obrad. Wszystkie namiary znajdziesz w facebookowym wydarzeniu. Zaapeluj do odpowiedzialności posłów i posłanek za zdrowie, bezpieczeństwo i dobrostan obywatelek. Uświadom ich, że decyzje podjęte przez nich w tej sprawie będą miały wpływ także na kobiety z ich rodzin i kręgów przyjacielskich (chyba że – haha – zamierzają szukać obejścia prawa w sprawach dotyczących ich bliskich). Oświeć ich, że według Komitetu ONZ Przeciwko Torturom zakazywanie legalnej aborcji to tortura właśnie, więc wsparcie głosem projektu „Zatrzymaj aborcję” będzie wsparciem tortur. Zapytaj, czy na pewno taką kartę chcą zapisać w sposób niewymazywalny w historii swojej politycznej i osobistej kariery. Powiedz im, że będziesz bacznie obserwować głosowanie w sprawie projektu „Zatrzymaj aborcję”. Że zapamiętasz jego wyniki, a wraz z Tobą zrobi to mnóstwo innych kobiet i wspierających je mężczyzn. Że będziemy wiedzieć, kto wybrał bezpieczeństwo kobiet, a kto ich krzywdę. Że nie zapomnimy. Niech o tym wiedzą. 

I jeszcze jedno. Coraz częściej słyszę narrację – o zgrozo także od ludzi ideowo mi bliskich – że władza projektem Godek odwraca uwagę od „prawdziwych problemów”, „realnych problemów”, „tego, co teraz najważniejsze” (w domyśle do wyboru: od koronawirusa, od zdrowia publicznego, od sprawy forsowania nielegalnych wyborów, od widniejącego na horyzoncie kryzysu gospodarczego). Gdy to słyszę, szlag mnie trafia na miejscu! Bezpieczeństwo, zdrowie, wolność kobiet, które Kaja Godek & Co. są gotowi poświęcić bez mrugnięcia okiem, to niby nie są „realne problemy”? Niemożność decydowania o własnym ciele jest według Obrońców Wolności sprawą drugiej czy trzeciej kategorii? Jeśli ktoś ma nadal jakiekolwiek wątpliwości – już tłumaczę. Projekt Godek jest realnym problemem. Dotyczy realnych kobiet, nas samych, naszych córek, sióstr, bratanic, siostrzenic, kuzynek i koleżanek. Jeśli tylko pojawi się możliwość, jeśli opór osłabnie, jeśli okoliczności okażą się sprzyjające, to PiS chętnie taką ustawę klepnie, bo to wspaniale narzędzie kontroli nad ludźmi. Śpieszę też wyjaśnić, że łamanie praw kobiet nie jest mniej ważne niż łamanie prawa wyborczego albo zagrażanie zdrowiu publicznemu. Ważne jest i to, i to, i to. Uruchamianie przez PiS wszystkich wątków jednocześnie jest celowe – żeby było dużo problemów i żebyśmy musiały i musieli rozproszyć uwagę. Natomiast nie dajmy sobie wmówić, że sprawa zakazu aborcji jest mniej ważna. Jest ważna. Koniec dyskusji.

Agata Otrębska
Agata Otrębska

Współorganizatorka Śląskiej Manify, do niedawna członkini Inicjatywy Feministycznej, uczestniczka i mówczyni protestów kobiet