Tani prąd, drogi populizm

„800 zł mniej na rachunku za prąd!” – brzmi jak spełnienie marzeń każdego Kowalskiego. Prezydent Karol Nawrocki właśnie ogłosił, że znalazł „realny miecz do wycięcia z rachunków Polaków tych obciążeń, których Polacy ponosić nie powinni” i że oto rachunki spadną o jedną trzecią. Problem w tym, że za tą piękną opowieścią o „trosce o zwykłych ludzi” kryje się droga obietnica sprzedawana w opakowaniu z napisem „dobro narodu”. I to obietnica, której koszt liczy się nie tylko w miliardach złotych, ale też w latach opóźnienia dla polskiej transformacji energetycznej.

Prezydent Karol Nawrocki obiecał w Augustowie, że „po stu dniach od przejęcia urzędu Polacy zapłacą o jedną trzecią mniej za prąd”. I słowa dotrzymał. Przynajmniej w sferze PR-u. Na kilka dni przed Świętem Niepodległości zorganizował konferencję i ogłosił inicjatywę ustawodawczą „Tani prąd –33%”. Brzmi dumnie. Wygląda dobrze w telewizji. Ale gdy zajrzeć głębiej, widać, że to nie reforma, lecz scenariusz politycznego spektaklu. 

Reklama

Projekt zakłada likwidację części opłat – OZE, kogeneracyjnej, mocowej i przejściowej – oraz obniżkę VAT do 5%. Na papierze wygląda jak prezent dla obywateli, w rzeczywistości jak prezent dla kampanii wizerunkowej Pałacu Prezydenckiego. Bo kto normalny uzna za poważny plan pomysł finansowania tego wszystkiego z 70% środków ETS – czyli nawet 14 miliardów złotych rocznie – pieniędzy, które Unia przeznacza na inwestycje w przyszłość, a nie na doraźne łatanie politycznych dziur?

„Tani prąd –33%” to prezydencki show o tanim populizmie w wersji premium. Z efektownymi slajdami, pustymi frazesami i drogim rachunkiem, który ktoś kiedyś zapłaci. Nawrocki sprzedaje wizję Polski, w której rachunki spadają, a wszyscy biją brawo. Na ekranach wygląda to świetnie: 800 zł oszczędności dla rodzin, 25% mniej dla firm. Tyle że to energetyczna bajka dla dorosłych, finansowana z pieniędzy przeznaczonych na zieloną transformację, termomodernizację i nowe miejsca pracy. 

Złośliwi mogliby powiedzieć, że „Tani prąd” to kampania wyborcza w przebraniu projektu energetycznego. Bo gdy rząd próbuje dogadać się z Brukselą w sprawie celów klimatycznych na 2040 rok, Pałac Prezydencki odpala PR-ową petardę, która nie ma żadnych szans w Sejmie, ale idealnie nadaje się na paski w TV Republika. Rachunki na pewno nie spadną, ale może wzrosną słupki. I właśnie o to chodzi.

A przecież w energetyce nie da się wygrać konferencją prasową. Polska, z 17 GW w fotowoltaice i 9 GW w wietrze, wciąż potrzebuje co najmniej 30 GW nowych mocy zeroemisyjnych. Potrzebujemy długofalowych decyzji, nie PR-owych błyskotek. 

Reklama

„Tani prąd –33%” to podręcznikowy przykład populizmu energetycznego made in Pałac Prezydencki. Obiecać ulgę, której nie da się sfinansować bez cięcia przyszłości. Bo taniego prądu nie przyniesie ani podpis na tle biało-czerwonych flag, ani patetyczne przemówienie o „obronie Polaków”. Przyniosą go tylko inwestycje, stabilne reguły i współpraca. Trzy rzeczy, których w relacjach prezydenta z rządem dziś brakuje jak prądu po zimowym blackoucie.

Patryk Białas
Patryk Białas

Radny Miasta Katowice. Społeczny koordynator polskich liderów The Climate Reality Project. Ekspert stowarzyszenia BoMiasto.

Newsletter Śląska Opinia

Zapisz się na nasz newsletter i zacznij dzień od najważniejszych informacji — bez krzyku i bez chaosu. Od poniedziałku do soboty o 7:00 rano w Twojej skrzynce czekać będzie poranne podsumowanie kluczowych wydarzeń ze świata, Polski i regionu.